piątek, 18 listopada 2011

Rozdział 8.

Miesiąc później.
 Siedziałam na kanapie w salonie co chwila przerzucając kanały na pilocie od telewizora. Pierwszy raz od dłuzszego czasu czułam się poprostu szczęsliwa. Zbliżały się święta, Harry wyszedł ze szpitala i odzyskiwał siły,  a Chris ani razu się do mnie nie odezwał, ale nie byłąm tym faktem zbytnio zdziwiona.
-Nie za wygodnie Ci mała?! - Louis rzucił się na kanapę obok mnie, rzucając we mnie poduszką.
-Lou! Do cholery jasnej! - zaśmiałam się. Chłopak wyszczerzył się w moją stronę poczym przełączył na kanał muzyczny gdzie akurat leciał ich najnowszy hit Gotta be you.
-I to jest prawdziwa muzyka - powiedział podgłaśniając. 
Podczas gdy Louis rozkoszował się muzyką, wzięłam dwa kubki z herbatą i wyszłam na taras. Wiedziałam ze siedział tam Harry, bo ostatnio tylko tam można było go spotkać. Usiadłam obok chłopaka podając mu ciepły napój. Odwrócił się w moją stronę lekko uśmiechając, ale widziałam ze był to uśmiech wymuszany.
-Chesz pogadać? - spytałam patrząc w jego stronę. Zapadł zmierzch i kiedy spojrzałam na niebo, widać było miliony małych gwiazd rozproszonych po całej przestrzeni. 
-Ostatnio jesteś taki... nieobecny Harry. Coś się dzieję? - spytałam. Harrold popatrzył na mnie szeroko się uśmiechając, i dopiero wtedy zobaczyłam jakie ma piękne, brązowe oczy, jednak przepełnione smutkiem i rozczarowaniem. Patrzył na mnie tak, ze zatopiłam się w jego spojrzeniu. Brązowy kolor źrenic był tak głęboki i wyrazisty, ze powoli się w nich zatracałam. Wcześniej tego nie zauważałam.
-Mówiłem Ci już, że jesteś jeszcze ładniejsza kiedy się uśmiechasz? - spytał. Poczułam jak krew dopływa mi do twarzy i robię się cała czerwona.
-Oj, Harry - zaczęłam - przestań, bo robię się czerwona! Uśmiechnął się szeroko przysuwając w moją stronę. Czułam jak serce zaczyna mi bić coraz szybciej, a po plecach przechodzą mi dreszcze.
-Wiesz Amy, jeszcze nie zdążyłem Ci podziękować za to wszystko co dla mnie zrobiłaś, Za to, ze przy mnie byłaś, ze tak bardzo się przejmowałaś i za to... w szpitalu, wtedy - chłopak patrzył mi prosto w oczy.
-Harry... tam to, to była pomyłka. Nie powinnam tego robić, przepraszam - czułam się zakłopotana - najlepiej jak o tym zapomnisz.
Harry zaśmiał się cicho
-Ale czemu? To było naprawdę miłe - dotknął mojej dłoni. Widziałam jak przysuwa się do mnie jeszcze bardziej, i jak jego ręka wędruję po moim kolanie. Czułam jego przyspieszony oddech, zapach jego perfum, i ciała. Był tak blisko, ze mogłam bez trudu popatrzeć na kolor jego oczu. Uśmiechnął się lekko, musnął moją dłoń, i nagle dotknął swoimi ustami moich ust. Poczułam się taka bezpieczna, i szczęśliwa że nie chciałam tego przerywać. Miał tak delikatne i jedwabiste usta, że mogłabym się w nich zatopić na całą wieczność.
-Harry - szepnełam odrywajac się od niego - nie mozemy. Jednak coś co mnie do niego przyciagało, było o wiele silniejsze od mojego rozumu. Poczułam jak jego ręka muska moje plecy, zjeżdża niżej, i zostaje na biodrze. Złapałam go za szyję, oplatając jego głowę.
Brunet oderwał swoje usta od moich i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem poczym znowu zaczął mnie całować. Czułam się jak w niebie, byłam spełniona, a w jego ramionach czułam się bezpiecznie.
-Harry, przestań - odepchnełam go do siebie, i nie do końca wiedziałam czemu to zrobiłam i co mną keirowało - nie możemy teraz. proszę Cię, tyle ostatnio się zdarzyło... nie chcę żebyś jutro powiedział, że nic to dla Ciebie nie znaczyło. Harry usiadł naprzeciwko mnie nadal trzymając mnie za rękę.
-Amy, czemu Ty znowu robisz coś, czego tak naprawdę nie chcesz? Czemu słuchasz się rozumu a nie serca? I kto Ci powiedział, ze jutro o wszystkim zapomnę?
Spuściłam głowę zastanawiajac się nad tym wszystkim co mi powiedział. Może to wszystko było prawdą? Moze za często kierowałam się rozumem zamiast czasami po prostu pokierować się sercem.
Wstałam podnosząc kubek leżący obok mnie, po czym skierowałam się do drzwi
-Przepraszam - szepnełam wchodząc do salonu. Louis siedział w tej samej pozycjii co wcześniej, a Niall stał obok niego obzerając się paluszkami.
-Rozmawiałaś z Harrym? - Liam krzyknał do mnie mieszajac coś w misce kuchennej.
-Gadalismy - jeśli można było to nazwać rozmową - dodałąm w myslach - Siedzi na tarasie.
Wydawało mi się, ze cały świat wiruje mi przed oczami , weszłam po schodach i skierowałam się do swojego pokoju. Nawet nie zorientowałąm się, kiedy zmorzył mnie sen. Śniło mi się, że stało się coś strasznego, ze ktos kogo kocham umiera a ja nie mogę nic na to poradzić.

Obudziły mnie dźwięki gitary. Przetarłam oczy, i skierowałam się do salonu. Doświadczyłam szoku, kiedy wychodząc z pokoju, zobaczyłam jak całe schody ozdobione są lampionami, i świeczkami. Na podłodze rozsypane były płatki róży które prowadziły prosto do salonu. Podeszłąm bliżej, i powoli zeszłam po schodach, i wtedy zobaczyłam jego. Stał na środku salonu, w ręku trzymał mikrofon, a Liam który stał obok niego grał na gitarze. Zatrzymałam się naprzeciwko Harrego który z uśmiechem na twarzy zaczął śpiewać. KLIK.
Podszedł do mnie i łapiąc mnie za rękę, spojrzał mi głęboko w oczy. Uśmiech sam pojawił mi się na twarzy, dotknęłam jego policzka i przysunęłam się bliżej.
-Zależy mi na Tobie Amy - powiedział - Jesteś dla mnie ważniejsza, niż wszystko na tym świecie, i to właśnie czyni Cię najpiękniejszą. Nie umiałam powiedzieć co w tamtej chwili przeżyłam. Patrząc na bruneta byłam tak bardzo szczęśliwa, ale bałam się jednego. Bałam się, ze mnie zostawi, ze rzuca te słowa na wiatr
-Pomyśl raz sercem a nie rozumem! - powiedziałam do siebie poczym przytuliłam go do siebie najmocniej jak potrafiłam. Zayn, Louis i Niall zaczęli bić brawo, a Liam rzucił się na nas przytulając do siebie mnie i Harrego.
-Kurde bracie! A co z nami?! - Louis wyszczerzył się w naszą stronę. Hazza objął mnie ramieniem, i szepnął mi do ucha:
-Na zawsze moja♥

*****************************************
Kochani moi! Przepraszam, ze taka przerwa była, ale miałą cholernie dużo pracy w szkole i nie miałam czasu. Za to następny rozdział postaram, się dodać jutro! ZAPRASZAM SERDECZNIE NA CUDOWNE OPOWIADANIE! =====> http://o-kruk.blogspot.com/2011/11/rozdzial-1.html ♥♥♥



sobota, 12 listopada 2011

Rozdział 7.

Siedziałam na krześle w szpitalnej poczekalni razem z Liamem który bezczynnie wpatrywał się w sufit. Jedyne co teraz miałam przed oczami, był ten pocałunek, jeśli w ogóle można było tak to nazwać. Czułam ogromne wyrzuty sumienia, ze posunęłam się do czegoś takiego. Miałam też ogromną nadzieję, ze nikt więcej tego nie widział. Przecież ja nie kocham Harrego, prawie wcale go nie znałam, ale coś mnie do niego przyciągało, i choć próbowałam się temu stawić, to  ta siła byłą silniejsza ode mnie.
-Liam, mogę zadać Ci jedno pytanie? - spytałam spoglądając na chłopaka. Brunet przeczesał włosy palcami po czym spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
-Jasne, o co chodzi?
-Ja wiem, że to nie moja sprawa, ale... co z Tobą i Danielle? Jesteście razem?
-Wiedziałem że o to spytasz - zaśmiał się - Danielle postanowiła ze mną zerwać, może to i lepiej. Ostatnio nie miałem dla niej czasu, więc czuła się zaniedbywana, no ale chciałem poświęcić wszystko dla Harrego. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu spoglądając na siebie.Naprawdę polubiłam tego chłopaka. Nie dlatego, ze był tak cholernie przystojny ale dlatego, że był bardzo wrażliwy i wyrozumiały.
Patrząc w prawo, nagle zobaczyłam młodą kobietę która szybkim krokiem zmierzała w naszą stronę. Kiedy Liam ją zobaczył, momentalnie wstał i spojrzał na nią swoim mrożącym wzrokiem.
-Caroline?! Co Ty do cholery tutaj robisz?! - spytał.  Kobieta postawiła swoją torbę na krześle, po czym stanęła na przeciwko Liama uśmiechając się z wielkim grymasem.
-Też się cieszę, że Cię widzę kochany - poklepała go po ramieniu - Gdzie on jest?
-Nagle zrobiłaś się tak cholernie opiekuńcza?! - krzyknął nastolatek odchodząc na drugą stronę korytarza.
 Dziewczyna nie dała za wygraną, i podchodząc do niego dotknęła jego umięśnionego torsu.
-No dalej, liam. Udawaj takiego niedostępnego, ale ja i tak wiem jaki jesteś naprawdę. Już nie pamiętasz, naszej wspólnej nocy? Kocie! - szepnęła mu na ucho, ale na tyle głośno bym mogła usłyszeć.
-Przestań! - Liam odepchnął ją od siebie odwracając się w moją stronę.
-To gdzie on jest? Gdzie jest Harry? - Caroline uśmiechnęła się do mnie - może Ty mi powiesz?!
Siedziałam z grobową miną, nieco przerażona jej zachowaniem.
-Zostaw ją dobrze?1 I tak już nieźle namieszałaś w naszym życiu. Lepiej będzie jak sobie pójdzie, zrozum ze Harry naprawdę Cię teraz nie potrzebuję - powiedział brunet siadając z powrotem na krześle.
Blondynka, udając że nie słyszy jego słów, skierowała się w stronę sali gdzie leżał Harry. Liam poderwał się z krzesła, ale ja złapałam go za rękę przyciągając s powrotem na miejsce.
-Amy! Puść mnie dobrze? Ona nie może tam wejść - powiedział wyrywając się.
-Liam, uspokój się, nic mu się nie stanie - posłałam mu uśmiech, tym samym próbując przyciągnąć go na krzesło. Liam w końcu usiadł, ale z jego miny wywnioskowałam że jest strasznie zły.
-Obudził się! - Caroline wybiegła z sali Harrego, krzycząc na cały głos.
 Zerwaliśmy się na równe nogi, podbiegając do kobiety. Poczułam jak serce zaczyna mi bić coraz mocniej, a ręcę zaczęły się pocić
Weszliśmy do pomieszczenia, i zobaczyłam Harrego który patrzył na nas nieprzytomnym wzrokiem. Liam usiadł na skraju łóżka szeroko się uśmiechając.
-Boże, Harry! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Jak się czujesz? Czegoś Ci brakuje? - Liam mówił tak ożywionym głosem, ze zaczęłam się z niego śmiać.
-Możesz.... - zaczął Harry-... zostawić mnie z Amy, Samego. Spojrzałam na loczka, który lekko się uśmiechnął w moją stronę.
-Tak, jasne - zawahał się Liam - już mnie nie ma!
-Caroline, wyjdź - krzyknął do kobiety która zamknęła za sobą drzwi. Stałam na środku sali, patrząc na bladego nastolatka który wyglądał  tamtym momencie tak bardzo bezbronnie.
-Siadaj - poklepał miejsce na swoim łóżku. Podeszłam kucając obok niego.
-To ty.... - szepnął-.... wczoraj... to było bardzo miłe. Nie wiedziałam o czym mówi, dopiero potem doszłam do wniosku, ze jednak pamiętał co się wczoraj zdarzyło.
-Harry, boże... przepraszam Cię, nie wiem co we mnie wstąpiło... nie chciałam - zaczęłam się tłumaczyć. Chłopak uśmiechnął się szerzej.
-ale to było naprawdę, bardzo miłe - zamknął na chwilę oczy - nie musisz mnie przepraszać. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czułam się taka mała i głupia, a wyrzuty sumienia powoli zjadały mnie od środka.
-Powinieneś odpoczywać - szepnęłam do niego - przyjdę później. Zamknęłam za sobą drzwi, i oparłam się o ścianę ciężko oddychając. Zobaczyłam jak Liam wydzwania do chłopaków informując ich o tej wiadomości.
-Jesteś z siebie zadowolona?! - Caroline podeszłą do mnie patrząc mi prosto w oczy - Odwal się od niego, dobrze? Bo pożałujesz tego, słonko! Harry jest mój, Tylko mój, a Ty niepotrzebnie wpieprzyłaś mu się w życie! Wara od niego, rozumiemy się?
Nie do końca zrozumiałam o co jej chodzi, i co takiego zrobiłam Harremu że zaczęła mi grozić.
-Słucham - spytałam - nie do końca rozumiem o co Ci chodzi.
-Nie rozumiesz? Boże, jakaś Ty głupia!  Spójrz na niego, to przez Ciebie tam leży. Wszystko to Twoja wina, po co tu przyjeżdżałaś?! Jak dobrze, że Chris zerwał Waszą przyjaźń, taki chłopak nie mógłby się przy Tobie zmarnować.
-Chris?! - spytałam zdziwiona - Coś Ty powiedziała?! Skąd znasz Chrisa?!. Czułam jak krew dopływa mi do twarzy i robię się cała czerwona ze złości.
-To już dłuższa historia, ale teraz kiedy już nie chce Cię znać, jest o wiele szczęśliwszy, uwierz mi kochanie - powiedziała odwracając się w stronę Liama - a Ty, lepiej powiedz swojej przyjaciółeczce o wszystkich grzeszkach które popełniłeś! Caroline wyszła ze szpitala, aja spojrzałam na Liama podejrzliwym wzrokiem.
-Kim ona jest do cholery jasnej?!?! - spytałam bruneta.
-Była dziewczyna Harrego... zerwał z nią kilka miesięcy temu, ale widzisz dlaczego! To idiotka, chce jego sławy, pieniędzy! Nie przejmuj się tym co mówi - uśmiechnął się do mnie
-Liam! Jakie grzeszki? O czym ona mówiła? - chłopak był nieco zakłopotany, i próbował nie utrzymywać ze mną kontaktu wzrokowego.
-Oj... naprawdę nie ważne, nic ważnego - uciekał od odpowiedzi ale ja nie dałam za wygraną.
-Liam! - krzyknęłam - muszę wiedzieć!
Chłopak zwrócił się w moją stronę, opierając rękę o ścianę znajdującą się obok mnie
-Amy, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to dobrze - zaczął - ta idiotka zeznała na policji, że to ja... chciałęm tamtej nocy zabić Harrego.
-Ale to przecież nie prawda! - krzyknęłam - tamtej nocy byłeś ze mną, to nie Ty chciałeś go zabić!
-Ja to wiem, ale policja uwierzy jej. Boje się, ze nie mam żadnych szans - powiedział z żalem w oczach.
-Musimy jechać na policję, i wszystko wyjaśnić Liam!  - nie wiedziałam co mam zrobić w takiej sytuacji. przecież, nie mogli tak po prostu oskarżyć niewinnego chłopaka.
-To nic nie da - odparł - ale jeśli chcesz, to możemy pojechać. Razem z Liamem pobiegliśmy do samochodu, wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę posterunku policji. Kiedy chłopak zaparkował przed budynkiem, otworzyłam drzwi i razem z Liamem weszłam do środka. Nie czekaliśmy długo, na policjanta z którym chcieliśmy rozmawiać. Kiedy mężczyzna zaprosił nas do pokoju, usiedliśmy na krzesłach patrząc na stertę dokumentów walających się po biurku
-Słucham państwa  -zaczął - o co chodzi?
-Chodzi, o .... - spojrzałam na Liama - spowodowanie wypadku Pana Harrego Styles'a. Czy to prawda, ze Liam Payne jest oskarżony o spowodowanie tego wypadku?
Policjant przejrzał akta, po czym spojrzał na nas piorunującym wzrokiem.
-Z akt wynika, ze tylko jedna osoba jest oskarżona o spowodowanie wypadku, i nie jest to pan Liam Payne. Chłopak popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. Ja też czułam jak tracę świadomość.
-Czy mówi państwu coś nazwisko - policjant popatrzył na mnie - Chris McCay ?

***********************
Kolejny rozdział, mam nadzieję ze Wam się spodoba! :D Bardzo się cieszę, ze tak wam się podoba moje opowiadanie! Dziękuję za miłe komentarze!! ♥♥♥

piątek, 11 listopada 2011

Rozdział 6

Ocucił mnie głos dochodzący z bardzo bliska. Otworzyłam oczy, czując przeszywający ból w okolicach skroni. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam twarz Zayna.
-Co się stało? - spytałam szeptem, bo nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zayn znowu uśmiechnął się szeroko.
-Zemdlałaś Amy, wszystko w porządku? Jak się czujesz? - podniosłam głowę, żeby zobaczyć gdzie jestem. Leżałam na kanapie, ale to nie była znana mi sofa. Odwróciłam głowę, spojrzałam jeszcze raz na Zayna pytającym wzrokiem.
-Jesteśmy u Liama - odparł - wiesz, było bliżej. Zaśmiał się poprawiając mi poduszki. Nie wiedziałam do końca, co działo się przez ostatni czas, ale bycie u Liama w domu wcale nie było dla mnie problemem, wręcz przeciwnie bardzo się z tego powodu cieszyłam.
-No mała! Co Ty wyprawiasz co? - Louis usiadł na kanapie obok mnie podając mi kubek z herbatą - Nieźle nas wystraszyłaś. Nie ró tak więcej dobrze? Przytaknęłam głową.
-Co z Harrym? Jak on się czuję? Zayn? Lou? - patrzyłam na chłopaków. Niall który stał przy lodówce, odchrząknął i powiedział:
-Amy, słuchaj nie będę Cię oszukiwać. Z Harrym jest źle, ma bardzo poważny uraz głowy, lekarze praktycznie nie dają mu szans. - słyszałam jak jego głos się trzęsie - nie wróci już na scenę, nie ma takiej opcji. Nikt nie wie, czy Harry przeżyje najbliższą noc, a my.... cholernie nie wiemy co możemy zrobić. Liam siedzi w szpitalu, ma ciągle nadzieję że loczek się obudzi, wszystko dobrze się skończy, ale spójrzmy prawdzie w oczy.
  Poczułam jak serce zaczyna mi mocniej bić. Louis zaczął nerwowo stukać palcami o stół, Zayn siedział nieruchomo wpatrując się z obraz wiszący na ścianie.
-Ale przecież, musimy coś zrobić! No! Nie możemy zostawić Harrego! - krzyknęłam.  Louis odwrócił się w moją stronę.
-Wiesz, Amy. Nie wyobrażam sobie, że..... Harrego z nami nie ma. - Louis otarł łzy spływające mu po policzkach - ale co my możemy zrobić? Nic Amy! Nic! Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam chłopaków którzy tak przeżywają los przyjaciela. Kochali go, widziałam to w ich oczach, ale co można było zrobić, żeby uratować jego życie?
Kiedy poczułam się lepiej Louis zawiózł mnie do pobliskiego parku. Chciałam porozmawiać z Chrisem o tej całej sytuacji, Było mi strasznie przykro, że pobił Zayna i że tak zachował się w stosunku do chłopaków, ale w końcu był moim przyjacielem. Musiałam mu wszystko wyjaśnić.
Usiadłam na ławce przy stawie, oglądając falującą wodę.
-Amy, hej! - chłopak usiadł obok mnie. Nie wiem czemu, ale czułam się przy nim tak obco. Zawsze lubiliśmy siedzieć obok siebie, milczeć, a teraz? teraz czułam, że nie mam z nim o czym rozmawiać.
-Chris, załatwmy to jak najszybciej - zaczęłam nie utrzymując kontaktu wzrokowego z przyjacielem - wiele się ostatnio pozmieniało, moje życie tak bardzo się zmieniło, ale Twoje też. Wiem, ze mogłam Ci o wszystkim powiedzieć, ale bałam się tego jak zareagujesz. Teraz już nic nie zmienimy, ale zrozum że za bardzo mi na tobie zależy, żeby się z Tobą kłócić. Jeśli nie będziesz chciał mnie znać,  ja to zrozumiem. Powiedz, mi to wprost. Chris patrzył na mnie. Widziałam, w jego oczach żal, pustkę, zrozumienie, smutek.
-Amy, posłuchaj teraz mnie. Przyjaźnimy się od 16 lat, jesteś dla mnie strasznie ważna, ale... ja po prostu ostatnio poczułem, że między nami coś się zmieniło. Już nie jest jak kiedyś, chyba będzie lepiej - urwał - jak... zapomnisz, że byłem dla Ciebie bardzo ważny. Wiem, ze nie zrozumiesz mojej decyzjii, ale tak będzie lepiej. Chris wstał, podszedł bliżej mnie i otarł łzy spływające mi po policzku - tak będzie lepiej. Ty masz nowe życie tutaj, ja w Ameryce. Wszystko się zmieniło, my się zmieniliśmy. Dla Ciebie ważny jest teraz Harry, to czy przeżyje czy nie, ale uwierz... tak będzie dla nas najlepiej. Nie umiałam powiedzieć, co wtedy poczułam. Coś rozpierało mnie od środka, i miałam wrażenie że za chwilę eksploduję. Czułam ogromny żal, czemu to zrobił? Czemu po 16 latach, skończył naszą przyjaźń! Co nim kierowało?! Wstałam i szybkim krokiem pobiegłam do samochodu Louisa który stał na parkingu.
-zawieź mnie do szpitala, proszę - czułam jak łzy kapią mi po ubraniu - szybko.
Brunet włożył kluczyki do stacyjki, po czym spojrzał na mnie zdziwiony.
-Amy? czemu Ty płaczesz? Co on Ci powiedział? Mam iść, i z nim pogadać? Zaprzeczyłam. Nie chciałam o tym myśleć, nie chciałam już więcej mieć przed oczami jego twarzy, jego głosu. Tych wszystkich wspólnie spędzonych lat, tych wspomnień.
-Dobrze, jedziemy - chłopak ruszył z parkingu. Przez całą drogę, myślałam tylko o nim, O tym co mi powiedział. Co się tak nagle stało? Przecież, nie zerwałby naszej przyjaźni przez jedno małe kłamstwo? Czemu zrobił to tak nagle? Zadawałam sobie miliony pytań. Zaczęłam obwiniać się o to wszystko co się stało. Najpierw, nie dopilnowałam pijanego Harrego, teraz Chris tak po prostu nie chciał mnie znać. Kiedy Louis zaparkował przed szpitalem, otworzyłam drzwi i biegiem weszłam do szpitala. Nie wiedziałam co mną kierowało, ale po prostu chciałam być przy Harrym.
Powoli otworzyłam drzwi, i weszłam do jego sali. Chłopak leżał na łóżku podłączony do miliona urządzeń. Spojrzałam na jego bladą skórę, podkrążone oczy, szczupłe ramiona. Był taki niewinny, bezbronny. Usiadłam na skraju łóżka, wbijając w niego wzrok.
-Harry - zaczęłam dotykając jego dłoni - proszę, nie rób tego chłopcom. Oni tak bardzo Cię potrzebują, martwią się tak bardzo - otarłam łzy - proszę! Nie zostawiaj nas!  Kochają Cię, i nie wyobrażają sobie życia bez Ciebie, a Ty.... masz Jeszce tyle przed sobą. Harry.
Nie wiem co mną kierowało, mówiłam niewyraźnie, ocierałam łzy. Nagle po prostu poczułam, że muszę to zrobić.
Podeszłam do niego bliżej, nachyliłam się i dotknęłam swoimi ustami jego ust.


*************************
Heeeej! Przepraszam, że tak tragicznie ostatnio jest, ale niestety tak narazie musić być :D Niedługo sie to zmieni :D:D Jak Wam sie podoba? :) ♥ Przepraszam ze taki krótki!:)
Oczywiscie, chciałam PODZIĘKOWAĆ najukochańszej na świecie Oli! ( @oluupoland) za to ze mnie ciągle wspiera, że czeka na moje rozdziały, że jesteś TAKA KOCHANA! ♥ Odwiedzajcie jej wspaniałego bloga   :)

czwartek, 10 listopada 2011

Rozdział 5.

Siedziałam w szpitalnej poczekalni czekając na jakiekolwiek wieści o stanie zdrowia Harrego. Nie byłam już nawet na niego wściekłą za wczorajszy incydent, ale chciałam żeby wszystko skończyło się dla niego dobrze. Nikt nie wiedział jak to się stało, ale około północy jakaś dziewczyna zobaczyła nieprzytomnego loczka leżącego na jezdni obok rozwalonego samochodu. Wszyscy mieli pretensje do siebie że nie przypilnowali chłopaka wiedząc, ze lubi sobie dużo popić.
Spojrzałam na Louisa siedzącego obok mnie. Głowę miał schowaną w dłoniach, a wyraz twarzy wskazywał na to, ze cholernie się martwi. Liam i Zayn stali pod ścianą patrząc bezczynnie w sufit, a Niall łaził po korytarzu w tą i s powrotem. Byli strasznie zmęczeni, a do tego wszystkiego po prostu bardzo denerwowali się co dalej z Harrym.
 Nagle Louis wstał z krzesła i podbiegł do lekarza idącego po korytarzu.
-Panie doktorze! Co z nim? Wyjdzie z tego? - chłopak zasypywał doktora milionami pytań.
-Niestety nie mam dobrych wiadomości dla państwa. Chłopak doznał wielu obrażeń, jednak jego stan jest bardzo poważny. Wypadek nie był groźny, ale pomoc przyszłą zbyt późno i jego stan z każdą minutą staje się coraz gorszy. Jedynym rozwiązaniem jest przeszczep. Jednak nie każdy moze być dawcą. Proszę mi uwierzyć, ze dawcy czasami szuka się latami, a Harry - urwał - bez operacjii tyle nie przeżyje.Przykro mi.
Louis kopnął krzesło leżące obok niego - Kurde! Czemu on? Czemu to wszystko tak musiało się skończyć?!
Zayn poklepał go po ramieniu. Niall spojrzał na mnie z wielkim żalem w oczach. Nie mogłam patrzeć jak chłopcy się martwią. Liam ocierał łzy płynące mu po policzkach. Było mi tak cholernie przykro. Nie wiedziałam jak mam ich pocieszyć, co powiedzieć aby poczuli się lepiej.
-Lou, usiądź. - szepnęłam - razem damy radę. coś wymyślimy. Chłopak przeczesał włosy palcami, i podszedł do krzesła stojącego obok mnie.
-Czemu to akurat Harry jest tak cholernie nieodpowiedzialny co? Dlaczego musiał tyle wypić?  - brunet zadręczał się wyrzutami sumienia. Nie umiałam mu tego wytłumaczyć, bo sama nad tym wszystkim zaczęłam się poważnie zastanawiać. Nagle z rozmyślań wybudził mnie głos jakiegoś mężczyzny krzyczącego na korytarzu.
-Amy! Amy! - spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jego. Biegł w moim kierunku z torbą w ręku. Nie mogłam uwierzyć, ze go widzę. Myślałam, ze to moja wyobraźnia płata mi figle, ale to jednak byłą prawda.
-Amy! Jak się czujesz? Powiedzieli mi że wylądowałaś w szpitalu! Co się stało?! - Chris patrzył na mnie przerażonym wzrokiem. Nie umiałam wytłumaczyć co wtedy czułam.
-Chris?! Boże! Co Ty tu robisz?! - spytałam zdziwiona rzucając się mu na szyję. Chłopak przytulił mnie jak najmocniej potrafił.
-Twój znajomy zadzwonił do mnie, mówiąc że jesteś w szpitalu i żebym jak najszybciej  przyjechał! Tak się martwiłem! Wsiadłem w najbliższy samolot i jestem!
Spojrzałam na Zayna lekko się uśmiechając. To on zadzwonił do Chrisa, i oszukał go żeby tu przyjechał. Nie wiedziałam czy mam być mu wdzięczna, ale nie miałam ochoty tego wszystkiego wyjaśniać.
-Ale..... widzę, ze nic Ci nie jest - odparł odsuwając się ode mnie - znowu mnie oszukałaś... tak?
-Boże! Czy Ty naprawdę jesteś takim idiotą czy tylko udajesz?! To ja do Ciebie zadzwoniłem żebyś tu przyjechał! Dlaczego? Bo nie mogłem patrzeć jak ta niewinna dziewczyna przez Ciebie cierpi, wiec do cholery jasnej! Ukryj ten swój głupi honor, i po-prostu się z nią pogódź! - patrzyłam jak zdenerwowany Zayn podchodzi coraz bliżej Chrisa.
-Odwal się ode mnie co?! A Ty Amy, po cholerę mówiłaś mu o naszych problemach? A no tak! bo to jest twój nowy najlepszy przyjaciel tak?!Żałuję że tu w ogóle przyjechałem! -Chris podszedł do Zayna i popchnął go na ścianę. Mulat zamachnął się i jednym ruchem uderzył Chrisa w twarz tak, ze ten zatoczył się na krzesła stojące przy ścianie. Potem było już coraz gorzej. Louis próbował rozdzielić walczących chłopaków ale sprawił, ze sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Zayn uderzył Chrisa w brzuch, a ten oddał mu w twarz tak, że rozwalił mu podbródek.
-Przestańcie! - krzyknęłam wchodząc między nich. Poczułam, jak jeden z nich walnął mnie w głowę tak że przez chwilę nie wiedziałam co się dzieję.
-Spokój! - Liam stanął obok mnie mrożąc wzrokiem walczących. Obaj mieli krew na ubraniach, a ich twarze wyglądały jak po zawodowej walce bokserów.
-Boże! Co wyście zrobili?! - spytałam podając obu chłopakom chusteczki. Pielęgniarka podała nam wodę utlenioną, i pomogła opatrzyć ich rany.
-Ile wy macie lat co?! - Louis był poważnie wkurzony na obydwu.
-SZYBKO! TRACIMY GO! PODAJCIE TLEN! SZYBKO! - nagle usłyszałam wołanie dwóch pielęgniarek które biegły w naszą stronę. Spojrzałam na salę gdzie leżał Harry i poczułam, jak nogi osuwają mi się na podłogę.
-SZYBKO! TRACIMY GOOOOO! - jeden z lekarzy zaczął majstrować przy maszynie stojącej obok loczka. - SZYBCIEJ DO CHOLERY JASNEJ!
Usiadłam na krześle, i nic nie czując po-prostu osunęłam się na ziemię.

*************************
Heeeeej hej! Strasznie się cieszę, ze tak podoba Wam się mój blog, to strasznie miłe!! ♥ Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek do mnie to piszcie :):) Jak podoba się rozdział ?:)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Rozdział 4.

Kiedy wróciliśmy do domu, nie miałam ochoty na nic do jedzenia. Pognałam na górę i zamknęłam się w swoim pokoju. Nie wiedziałam czemu, ale nagle ogarnęły mnie wielkie wyrzuty sumienia związane z Chrisem. Ja bawiłam się w najlepsze, a on siedział w Nowym Jorku i praktycznie nie wiedziałam, co się z nim dzieję. Wyjełam komórkę, i wybrałam jego numer. Nie odbierał. Nie zdziwiło mnie to, ale tak cholernie brakowało mi jego głosu, jego nieśmiesznych żartów i głupich historyjek z życia. Na sms też nie odpisał. Położyłam się na łóżku, wtulając głowę w poduszkę i zaczęłam głośno szlochać. Łzy spływały mi po policzkach litrami, a poszewka była już cała mokra.
-Widzisz Amy- mówiłam do siebie - nawet jak chcesz dobrze to i tak zawsze wychodzi źle.
Płacząc, nawet nie usłyszałam jak do pokoju wszedł Zayn. Usiadł obok mnie, podając mi chusteczkę.
-Amy? Co się dzieję? Coś złego powiedziałem? Sprawiłem Ci przykrość? - spytał pocierając moje ramię.
-Nie Zayn. To nie przez Ciebie - szepnęłam ocierając łzy. Chłopak uśmiechnął się do mnie po czym, dotknął mojej dłoni.
-Nie płacz, mała - otarł łzę spływająca mi po policzku-mogę Ci jakoś pomóc?.
Potrząsnęłam głową. Sama nie umiałąm uporać się z tym problemem, a Zayn tym bardziej nie mógł mi w niczym pomóc.
-Powiedz, co się dzieję. proszę. Spróbuję Ci pomóc, nie chcę żebyś płakała - mówił takim ciepłym tonem, ze zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Objął mnie ramieniem, a ja schowałam twarz w jego bluzę, która zaraz stała się cała mokra.
-To ja postąpiłam źle, i zraniłam kogoś na kim mi strasznie zależy. Muszę sama to wszystko poskładać. On nie chce ze mną rozmawiać. Nie dziwię mu się, bo tak bardzo go zraniłam - mówiłam tak chaotycznie że sama miałam problemy ze zrozumieniem o co mi chodzi.
-Ale kto? - spytał Zayn. Otarłam łzy, i usiadłam na przeciwko niego.
 Wyjęłam ramkę ze zdjęciem z mojego plecaka, i podałam Zaynowi.
-Chris - szepnęłam- mój najlepszy przyjaciel. Oszukałam go. Nie chciałam mu powiedzieć że wyjeżdżam na rok do Londynu, bo bałam się jego reakcji. Znamy się od małego, i nie umiemy wytrzymać bez siebie tygodnia, a co dopiero roku. Nie odzywa się do mnie, nie chce mnie znać, nie odbiera telefonów. - znowu poczułam, jak łzy spływają mi po twarzy.
-To strasznie przykre. Wiem jak to jest stracić kogoś na kim cholernie Ci zależy - szepnął mulat- ale nie możesz się poddawać. W końcu, odbierze ten telefon bo zrozumie że nie chce Cię stracić. Musisz próbować do skutku, mała.
-Zayn - powiedziałam patrząc na zdjęcie - chyba powinnam wrócić do Stanów. Tak będzie lepiej. Wyjaśnię mu czemu chciałam wyjechać, i może mi wybaczy. Za bardzo go kocham żeby teraz tak po prostu wymazać go z pamięci.
 Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie możesz wrócić Amy - krzyknął - chciałaś tu przyjechać, spełnić swoje marzenia, to nie możesz się teraz poddać. Chris zrozumie, ze jesteś dla niego najważniejsza, i zadzwoni. Sam zadzwoni - chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.

Nie wiem jakim cudem, ale obudziłam się z głową na kolanach Zayna. On miał głowę opartą o ramę łóżka. Widocznie tak wykończyła nas ta rozmowa, ze zasnęliśmy na miejscu.
-Zayn - szepnęłam mu do ucha- wstawaj.
Chłopak spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Uśmiechnęłam się promiennie. Po wczorajszej rozmowie, było mi o wiele lepiej. Zrozumiałam, ze nie mogę się tak poprostu poddać.
-Czemu spaliśmy w takiej dziwnej pozycji? - spytał przecierając oczy. Nie umiałam mu tego wytłumaczyć, bo miałam wrażenie ze urwał mi się film.
-ZAYN! ZŁAŹ NA DÓŁ IDIOTO! - usłyszałam jakiś męski głos.
-O boże - mruknął nastolatek - to Louis. Która godzina?
Spojrzałąm na zegarek sprawdzając czas. Wybiła właśnie 8 rano. Zeszliśmy na dół nieprzytomni, jakby to był środek nocy.
-No wreszcie! Nie można się do Ciebie dodzwonić chłopie! Mam ważną sprawę - Louis stał w salonie niezwykle podniecony- Jest Impreza! To znaczy, organizujemy imprezę u Harrego w domu, i chciałem Was zaprosić - powiedział ucieszony.
Zajęło nam trochę czasu aby skojarzyć co się w ogóle dzieję.
-Super, wpadniemy na pewno - powiedziałam patrząc na Zayna - prawda?
Mulat spojrzał to na mnie to na przyjaciela przytakując co oznaczało ze się zgadza.
-Takie spóźnione urodziny Nialla - dodał Louis- dzisiaj o 20;00, dom Harrego. Jak chcecie, to weźcie coś mocniejszego - powiedział - to znaczy Zayn, bo Ty Amy, nawet nie próbuj. Uśmiechnęłam się do niego
-Jasne tatusiu - chłopak poklepał mnie po ramieniu, poczym wyszedł z mieszkania.
-Zayn? żyjesz? - spytałam rozbawiona patrząc na jego minę.
-Co? tak, tak. wszystko spoko.
Nigdy nie byłam na angielskiej domówce, więc wszystko zapowiadało się niezwykle ciekawie.

Kiedy wybiła godzina 19:30, razem z Zaynem wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu przyjaciela.
-Wyglądasz cudownie Amy! - powiedział chłopak- ale pamiętaj, ze nie chcę zostać wujkiem Twojego dziecka.,
Zaśmiałam się i walnęłam go w ramię na znak oburzenia.
-Nie martw się, nic się nie stanie - odparłam. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, słychać było głośną muzykę, i krzyczących ludzi.
-Niezłą impreza - powiedział Zayn zamykając samochód. W drzwiach przywitał nas Niall, i wpuścił do środka. W jego domu były tłumy ludzi. Starsi, młodsi, w każdym wieku. Czułam się trochę nieswojo, gdy nagle znalazłam się daleko od Zayna. Nie próbowałam go znaleźć, bo i tak nie dałabym rady.
-Siema Piękna - usłyszałam głos za sobą. Wyszłam na taras, bo ten hałas zaczął mnie powoli męczyć. Loczek stał obok mnie trzymając w ręku czerwony kubek z napojem.
-Hej hej harry, jak impreza? - spytałam uśmiechając się do niego. Poczułam jak chłopak dotyka mojego ramienia. Potem biodra aż w końcu zjechał do uda.
-Harry, no weź! - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy - chyba za dużo wypiłeś.
Styles nagle przywarł mną do ściany, po czym zaczął całować po szyi.
-Harry! - krzyknęłam próbując się wyrywać- przestań wreszcie!
Czułam jak dotyka moich pośladków, moich pleców aż w końcu zaczął odpinać zapięcie od stanika.
-Styles! Do cholery jasnej! puść mnie! - chciałam się wyrwać, ale chłopak był za silny. zrozumiałam, ze to był zły pomysł wychodzić na taras gdzie nie było ani jednego człowieka. Harry był nieźle wstawiony, dlatego nie do końca wiedział co robi.
-Nie mów, ze tego nie lubisz - szepnął mi do ucha popijając jeszcze jeden łyk drinka-Amy!
Kiedy wreszcie rozpiął mój stanik, zaczął zsuwać ramiączka z moich ramion. Byłam wściekła, i zapłakana. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wszyscy bawili się w innej sali wiec i tak nikt by mnie nie usłyszał.

-Harry! Puszczaj mnie idioto! - walnęłam go w policzek, ale to nie pomogło. Chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził do sypialni. Rzucił mnie na łóżko zdejmując swoja koszulę. Byłam przerażona. Nie wiedziałam jak mam stamtąd uciekać. Drzwi były zamknięte na klucz, nie miałam jak uciekać. Styles położył się na mnie, i zaczął całować po całym ciele. Czułam jak dreszcze przechodzą mnie po każdym kawałku ciała. Zaczęłam się szarpać, ale to nie pomagało. Nagle zorientowałam się, ze nie mam na sobie sukienki i leżę w samej bieliźnie.
 Zaczęłam płakać, wyrywając się nastolatkowi z objęć.
-Boże! Harry! Przestań! Ty nie wiesz, co robisz! - uderzyłam go w brzuch tak ze chłopak skulił się upadając na podłogę. Złapałam ubranie, i wybiegłam z pokoju. Czułam jak makijaż spływa mi po policzkach razem ze łzami. Byłam taka przerażona ze całą się trzęsłam. Widząc w pobliżu Liama, podbiegłam do niego łapiąc za rękę.
-Liam, proszę Cię! Zabierz mnie stad! szybko - szepnęłam zapłakana - proszę!
Chłopak nie wiedział co się dzieję, ale trzymając mnie za rękę przedostaliśmy się do ogrodu. Usiedliśmy za drzewem tak ze nikt i tak by nas nie zauważył.
-Amy? Co się dzieję? Czemu płaczesz? - pytał zdenerwowany.
-Nie wiem - płakałam - po prostu... Harry za dużo wypił i... - urwałam
-Boże! Co on Ci zrobił??! Wiedziałem, ze cos mu przyjdzie do głowy!
-Nic nie zrobił, tylko tak sie bałam ze...  -  nie umiałam powstrzymać łez. Bałam się wszystkiego, cała drgałam i czułam dotyk jego rąk na plecach, i biodrach.
-Czy on Cię ... - spytał chłopak. Zaprzeczyłam. Uśmiechnął się do mnie.
-Amy, wszystko już jest dobrze. On po prostu za dużo wypił. Jestem pewien, ze tego nie chciał. Znam go i nigdy by Ci tego nie zrobił. Spokojnie! - objął mnie ramieniem także wtuliłam się w jego tors. Czułam się tak bezpiecznie, ze mogłabym tak trwać już na zawsze.
-Przepraszam Cię, ze przeze mnie nie możesz się bawić na imprezie -zapłakałam - ale nigdzie nie mogłam znaleźć Zayna, i...
-Hej! spokojnie! Nic się nie martw. Szczerze, to miałem już dosyć tamtego hałasu, i tych ludzi.  - uśmiechnął się do mnie. Poczułam jak dzwoni jego komórka.
-Niall? Nie, wszystko w porządku. Tak. Wyszedłem na chwilę. Coś się stało? Jak to?! Gdzie on jest?! Co?! - słyszałam jak Liam zaczyna nerwowo oddychać trzymając telefon przy uchu.
Schował telefon do kieszeni patrząc na mnie z z przerażeniem.
-Harry... - zaczął - Harry wpadł pod samochód.

*****************
I kolejny rozdział za nami! :D hahahahah Jak wam się podoba? Może chcecie abym coś zmieniłą w swoim pisaniu? Piszcie o wszystkim! :):):) ♥♥♥

sobota, 5 listopada 2011

Rozdział 3.

-Wstawaj! Pobudka!- poczułam jak coś miękkiego spada mi na twarz. Otworzyłam oczy, i spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na Zayna który stał nade mną z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Amy! Wstajemyyyyyyy!-krzyknął- koniec spania!. Jeszcze raz walnął mnie poduszką w twarz.
-Zayn!- zawołałam- błagam Cię! Jeszce raz mnie walniesz a pożałujesz!. Uśmiechnął się do mnie po czym odłożył przedmiot swojej pobudki na podłogę. Nie wiedziałam do końca co się dzieję, a już na pewno która jest godzina.
 -Jest już 10 moja droga! czas najwyższy wstać!- usiadłam na łóżku, opierając głowę o ścianę.
-Masz dokładnie -  spojrzał na zegarek- 7 minut!
-7 minut? Na co?- spytałam nieco zdziwiona
-No jak to na co? Pizza, kręgle, kino, teatr - powiedział - może być nawet opera, jakoś to przeżyję. Wybieraj! Muszę Cie trochę oprowadzić po mieście, bo zgubisz się w drodze do szkoły - zaśmiał się idąc w kierunku wyjściowych drzwi.
-6 i pół minuty- zamknął drzwi od mojego pokoju- czekam przed domem!
Złapałam ubrania leżące na krześle, umyłam się i wybiegłam przed dom gdzie czekał na mnie chłopak.
-Normalnie nie wierzę! Jesteś przed czasem! - ucieszył się, otwierając drzwi od swojego samochodu.
-Nie wiem ile dziewczyn przedtem u Ciebie nocowało, no ale żeby ogarnąć się po nocy potrzeba czasu- zaśmiałam się spoglądając na jego reakcję.
-Eeeeej! nie ma takich - oburzył się zamykając za mną drzwi.
-To jak? Może być Milk shake City? - zaproponował. Nie wiedząc co to za miejsce, odrazu sie zgodziłam. Byłam strasznie głodna, bo po wczorajszym przyjeździe nie zjadłam żadnej kolacji, a dzisiaj rano nawet nie czekało na mnie śniadanie.
-Obiecasz mi coś?- spytałam gdy dojeżdżaliśmy juz na miejsce. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie, parkując samochód.
-Co tylko chcesz! Możemy nawet się pobrać i wyjechać na Honolulu, mieć 7 dzieci i żyć w szałasie. Na samą myśl zaczęłam się śmiać.
-Obiecaj mi, ze nigdy więcej mnie tak nie obudzisz! Może nie wiesz, w co wątpię, ale dziewczyny wolą raczej spokojną pobudkę.- powiedziałam. Zayn przytaknął głową w geście zgody.
-Ale Honolulu to niezły pomysł - wtrąciłam wysiadając z samochodu. Chłopak otworzył przede mną drzwi. Usiadłam przy stoliku obok okna, w czasie gdy Zayn poszedł zamówić dla nas jedzenie.
-Naleśniki z bitą śmietana i sosem malinowym mogą być?- spytał podając mi posiłek. Nie ważne co by mi zamówił, byłam głodna jak wilk wiec zjadłabym dosłownie wszystko.
-Pyszne!- powiedziałam z pełną buzią, tak ze Zayn zaczął się ze mnie śmiać.
-No to teraz opowiedz mi coś o sobie- zaczął- bo ja praktycznie nie wiem nic o Tobie oprócz tego ze uwielbiasz jeść - spojrzał na  mój pusty talerz i ze jesteś wielkim śpiochem.
-Zależy co chcesz wiedzieć - uśmiechnęłam się- Mam 17 lat, urodziłam się w Nowym Jorku, nie mam rodzeństwa ani chłopaka, mieszkam z samą mamą, nienawidzę koloru różowego, a moje wymarzone wakacje mogłyby być na Karaibach. Spojrzałam na Zayna który słuchał z zaciekawieniem tego co opowiadam.
-Mam wrażenie że już wszystko o Tobie wiem - zakpił- a co z życiem uczuciowym?
-Jak już powiedziałam nie mam chłopaka- popiłam łyk koktajlu- nigdy nie miałam. Szczerze.
Mulat spojrzał na mnie z wielkim zdziwieniem
-Żartujesz? Nie no proszę Cię! W takie bajki to ja Ci nie uwierzę!
-Mówię prawdę- byłam zaskoczona tym, ze nie chce mi uwierzyć- nigdy jakoś nikt nie wpadł mi w oko. Za to Ty to pewnie miałeś miliony dziewczyn prawda? - spytałam uśmiechnięta.
-Nie warto o tym gadać- uciął- naprawdę. Nie drążyłam dłużej tego tematu, bo widziałam ze nie chce o tym rozmawiać. Nagle Zayn zerwał się z miejsca, i podbiegł do  frontowych drzwi. Obejrzałam się za siebie, i zobaczyłam jak wita się z czterema chłopakami którzy machali w moja stronę. Poznałam, ze to pozostali członkowie z zespołu Zayna, ale nie byłam przygotowana ze poznam ich juz dzisiaj.
-Amyyyyy! - zawołał lokowaty chłopak. Był bardzo wysoki, i za to cholernie przystojny. Jego burza loków opadała na czoło, odsłaniając wielkie brązowe oczy.
-Miło Cię poznać - przytulił mnie, czego zupełnie się nie spodziewałam- Jestem Harry. Ale mozesz mówić na mnie poprostu Hazza. Z resztą, jak wolisz- usmiechnął się do mnie.
-To jest Liam, Niall and Louis- wskazał na pozostałych chłopaków stojących tuż obok niego. Wszyscy wyglądali olśniewająco, i jak to Anglicy byli bardzo przystojni.
-Hej hej! - podeszłam do nich - Naprawdę, miło was poznać. Jestem Amy. Winston - podałam im rękę, ale oni za to pocałowali mnie w policzek.
-Zostało jeszcze coś do jedzenia? - odezwał się Niall- jestem tak głodny, ze zjadłbym nawet marchewki Louisa. Cała gromada wybuchnęła śmiechem, i nawet ja wiedziałam o co im chodzi.
Usiedliśmy przy większym stoliku, i nawet nie zauważyłam jak znalazłam się pomiędzy liamem a harrym.
-Jesteś z Ameryki tak? Kurde! Mega czadowe miejsce nie? zawsze chciałem tam zamieszkać! -  zaczął Louis- odwiedzę Cię kiedyś zgoda? Ale super! Naprawdę, czadowo. Uśmiechnęłam się do niego, widząc jak zachwyca się Stanami. Ja nie widziałam w nich niż nadzwyczajnego, ale dla niego to było cos zupełnie nowego.
-A jak tam Zayn? Nie sprowadza do domu panienek? -spytał nadzwyczaj poważnie Harry
-Jeszcze nie miał okazji - odpowiedziałam śmiejąc się. Rozmawialiśmy tak przez najbliższe dwie godziny, ale zdziwiło mnie jedno. Że Liam nie odezwał się ani razu, Nie wiedziałam czy wstydzi się mnie czy po prostu miał zły dzień, ale wyglądał na przygnębionego.
-Wszystko w porządku? - spytałam go gdy wychodziliśmy już z restauracji, a reszta chłopaków stanęła w kolejce do kasy.
-Tak, dziękuję - uśmiechnął się przepuszczając mnie w drzwiach - gorszy dzień, wiesz. Dużo prób przed trasą koncertową, trochę się nie wyspałem. Ale dzięki że pytasz.
Wsiadłam do samochodu Zayna, przedtem żegnając się z chłopakami.
-No i jak wrażenia? Są zajebiści prawda? spytał mnie Zayn gdy wracaliśmy już do domu - Zaufaj mi, niedługo nie będziesz mogła bez nich żyć.
-Są bardzo mili, ale wiesz... jedna rzecz mnie zdziwiła. Co się działo z Liamem dzisiaj? Nie to, ze się wtracam, ale - ucięłam patrząc na mulata.
-Też to zauważyłem. Ostatnio ciągle kłoci się z Danielle, wiesz jego dziewczyna. Nie wiem czy długo ze sobą wytrzymają, ale mam przeczucie że ich związek niedługo sie rozpadnie. Lubię Danielle, ale czasem jest irytująca, z resztą tak samo jak Liam, no ale zobaczymy. Mam nadzieję, że jednak nie skończą tak jak ja i...- urwał spoglądając na mnie - a z resztą. nie ważne.

******************************************
Heeeeej!:) Trzeci rodział, mam nadzieję że się spodoba!:):) Przepraszam za błędy! ♥

-

Rozdział 2.

Ostatnio zastanawiałam się co tak naprawdę jest dla mnie ważne? Czy powinnam spełniać swoje marzenia, a w tym samym momencie oszukiwać najlepszego przyjaciela? Nie umiałam odpowiedzieć na te pytania, bo ta całą rzeczywistość zaczęła mnie przytłaczać.

Ostatni tydzień minął mi niezwykle szybko. Szkoła, dom, pakowanie najważniejszych rzeczy na wyjazd i ta świadomosć, ze rozstaję się ze wszystkimi na rok otaczała mnie na każdym kroku. Spotykałam Chrisa w szkole, ale ten nie chciał ze mną rozmawiać, ani razu na mnie nie spojrzał, a gdy spotykalismy się na lekcjach, siadał jak najdalej odemnie. Rozumiałam to co czuje, i tak cholernie chciałam cofnąć czas aby tego zdarzenia w ogóle nie było.
Siedziałam na łożku, i dopakowywałam do walizki ostatnie rzeczy. Miałam tego tak dużo że liczyłam się z tym że będę musiała zapłacić za nadbagaż.
-Kochanie- mama weszłą do mojego pokoju- pora isć spać. Jutro wielki dzień. Uśmiechnęła się do mnie, i jednym ruchem zgasiła światło w moim pokoju. Wiedziałam, ze i tak nie zasnę, dlatego zapaliłam lampkę nad łóżkiem i złapałam swój telefon. Wybrałam numer Chrisa i przez 10 minut siedziałąm wpatrzona w ekran telefonu.
-Albo teraz albo nigdy Amy!- szepnełam do siebie. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Halo? Chris?- słyszałam jakieś szepty i pomrukiwania po drugiej stronie linii.
-Chris? Wiem ze mnie słyszysz, i ze nie chcesz ze mną rozmawiać ale.... proszę wysłuchaj mnie. Nawet nie wiesz jak załuję tego że ci o niczym nie powiedziałam, ale nie umiałam. Bałam się tego jak zareagujesz, bo... jesteś dla mnie cholernie ważny i gdybyś już nigdy nie chciał  więcej mnie znać to miałabym ochotę poprostu zniknać z tego swiata. Chris, nieważne co o mnie myślisz, chciałam zeby było tak jak kiedyś. Żebyś mi wybaczył i powiedział, ze nadal kochasz mnie jak siostrę. Jutro wyjeźdżam, i- czułąm jak po policzkach spływają mi łzy- chciałam się z Tobą pożegnać. Ale jeśli nie chcesz mnie widzieć to ja to zrozumiem. Zobaczymy się za rok Chris. Kocham Cię- słyszałam jak chłopak trzyma słuchawkę, i cieszyłąm się ze nie rozłączył naszej rozmowy.
Odłozyłam telefon na półkę, i położyłam głowę na poduszce. Usnęłam. Śniło mi się, ze Chris wszystko mi wybaczył, i wszystko było jak kiedyś.♥

Obudził mnie dźwięk budzika w telefonie. Jednym ruchem wyłączyłąm głos w komórce, i usiadłąm na łóżku. Padał deszcz, a niebo przykrywały ciemne chmury.
-Pięknie-mruknęłam-poprostu cudownie.
Ubrałam się, umyłam i razem z  walizkami zeszłam na dół do kuchni.
-Tu masz śniadanie kochanie, na stole leżą dokumenty i lunch. Wszystko spakowałaś? Pospiesz się, bo się spóźnimy- krzyczała rodzicielka. Byłąm tak zdenerwowana, ze sprawdzałam 15 razy czy wziełam ze sobą pieniądze i dokumenty.
-Idziemy? Amy?- mama stanęła naprzeciwko mnie- czy wszystko w porządku?
Pokiwałąm głową, lekko się uśmiechajac. Nic nie było w porządku, ale nie chciałąm sprawiać matce większych problemów.
Wsiadłyśmy do samochodu, i ruszyłysmy na lotnisko. Po drodze minęłyśmy dom Chrisa. Miałam nadzieję, ze chociaż wyjrzy przez okno, i pomacha na pożegananie, ale niestety nic takiego się nie stało.
-Boże, już 9! -mama wzieła moja torbę i podbiegła do informacji lotniczej. Stanełam na samym srodku terminalu, przed odprawą.
-Mamo, nie denerwuj się tak- powiedziałam zakładając plecak na ramię- wszystko jest OK! rozumiesz? I wszystko bedzie OK! Rodzicielka uściskałą mnie mocno, i otarła łzy spływające po moim policzku.
-Muszę isć, czas na mnie- złapałam swoją walizkę i odwracajac się tyłem do matki ruszyłam w stronę odprawy.
Gdy stanęłam za barierką, nie było mowy o zawróceniu. Teraz wszystko zależało odemnie. Ze łzami w oczach weszłam na pokłąd samolotu który miał mnie zawieźć w zupełnie inny świat.

-Amy Winston? Witaj kchanie! Czekaliśmy na Ciebie!- stałam w hali przylotów.
-Dzień dobry- uśmiechnełam się. Popatrzyłam na kobietę stojącą obok mnie. Była średniego wzrostu, szczupła miałą brązowe włosy i ciemną karnację. Meżczyzna, był bardzo wysoki, ale za to wysportowany. To właśnie Ci ludzie mieli stać się moja rodziną na najbliższy rok.
-Jak Ci minął lot? Pewnie jesteś strasznie zmęczona? Daj mi tą walizkę, pewnie cieżka- mezczyzna zasypywał mnie pytaniami.
-Dziękuję- odparłam przestraszona- Poradzę sobie.
-Ach! nie przedstawiliśmy się. Nazywam się Dorothy Malik, to mój mąz, i syn- odwróciła się do tyłu- powinien zaraz być.
Malik? To nazwisko nic mi nie mówiło, ale byłam pewna ze już gdzieś je słyszałam.
-No jesteś synu!- kobieta poklepałą chłopaka po ramieniu. Spojrzałam w górę, i wtedy wszystko stało się jasne. Zayn Malik, wokalista zespołu One Direction. Ale co robił na lotnisku?
-No przepraszam, korki straszne wiesz- uśmiechnął się.
-To jest Amy. Amy Winston- pokazała na mnie. Czułam jak się czerwienię. Nie, nie byłam jego wielka fanką, ale mieszkając w Ameryce trudno było o nich nie słyszeć.
-Miło mi. Zayn- podał rękę, a ja odwzajemniłam ten gest.
Popatrzyłam na chłopaka. Wysoki, jeszczey wyzszy niz sobie wyobrażałam, Ciemna karnacja duze piwne oczy, i ten zniewalajacy usmiech.
-Amy! przestań- skarciłam się w duchu. Pewnie wszystkie dziewczyny na moim miejscu, poprostu by się na niego rzuciły, i zaczęły całować, a ja? Ja byłam raczej normalna. Nie chciałam by się mnie przestraszył, i odrazu miał o mnie złe zdanie.
-pomóc Ci?- z rozmyślań wybudził mnie głos Zayna - wyglądasz na zmęczoną. Uśmiechnełam się pdajac mu torbę.
-Wiem, co teraz sobie myślisz- zaśmiał się- pewnie masz jeden wielki mętlik w głowie.  Przytaknełam mu.
-Dziwna sytuacja- zaśmiałąm się.
Mulat włożył walizkę do samochodu i usiadł obok mnie z tyłu. Co chwila spoglądałam na niego, a gdy on odwracał się w moja stronę, patrzyłąm gdzie indziej. Coś mnie w nim pociągało, ale nie umiałam powiedzieć co. Ale nie chciałam się nad tym zastanawiać. Martwiło mnie jednak coś innego. Martwiło mnie to co dzieję się miedzy mną a Chrisem. ♥

********************************
No! I jest 2 rozdział. Trochę dłuuugi, ale mam nadzieję, ze akcja Wam sie podoba!:):)
Jeśli chcecie, być informowani o następnych docinkach to NAPISZCIE MI W KOMENTARZU gdzie mogę was poinformować. :) ♥

piątek, 4 listopada 2011

Rozdział 1.

Obudził mnie promyki słońca wpadające do pokoju. Podniosłam się aby spojrzeć która jest godzina.
-Jezu Chryste! Już 7:30?!- zerwałam się z łóżka biorąc po drodze ubrania leżące na krześle.
-Mamooooo!- zawołałam- zawieziesz mnie do szkoły? Jestem już cholernie spóźniona!
Wpadłam do łazienki, umyłam zęby, ubrałam się i zbiegłam po schodach do kuchni. Spojrzałam na kartkę leżącą na stole "Kochanie, musiałam wyjść wcześniej do pracy. Będę późno. Mama"
-Świetnie- mruknełam pod nosem. I tak byłam spóźniona, więc po co miałam się spieszyć?
Usiadłam na kanapie jedząc płatki z mlekiem, i co chwila spoglądajac na poranne wiadomości.
Nagle telefon w mojej kieszeni zaczął dzwonić. Przyłozyłam telefon do ucha
-Siemaa mała! Gdzie Ty się podziewasz? Ładnie to się tak zrywać ze szkoły bezemnie?- w słuhawce usłyszałam glos Chrisa.
-Chłopie! Trzeba było mnie obudzić, a nie iść samemu!- krzyknęłam- przyjdę na następna lekcję.
-No nie wiem, czy tak łatwo Ci.....
-CHRIS!-
Odłozyłam telefon, do kieszeni i założyłam buty. Chris był moim przyjaciele od zawsze, znaliśmy się od małęgo i szczerze to traktowałam go jak brata. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego, ale również nie byłam w nim zakochana, wiec mogłam to nazwać poprostu wielką przyjaźnią.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, i wyruszyłam w stronę liceum.
-Amy małolacie, poczekaj- usłyszałam za sobą głos. Nie mógł być to nikt inny jak Chris.
Odwróciłam się w jego stronę machajac ze sztucznym uśmiechem na ustach.
-No nie mów mi, ze się tak za mną stęskniłeś- zaśmiałąm się całujac go w policzek
-Oj, tam odrazu stęskniłeś. poprostu mamy dzisiaj sprawdzianz  biologi -potargał mnie po włosach
-Idiota- machnełam mu przed nosem ręką i udałam się w  stronę budynku.
Chris zaraz dotrzymał mi kroku. Zaczął opowiadać co mu się wczoraj zdarzyło i jaki miał sen, ale ja wyłączyłam się po 5 minutach jego monologu.
-A właśnie, słuchaj- zaczął- podobno dzisiaj mają ogłosić jakieś osoby które wyjadą na rok do Londynu. Jak dobrze ze nie braliśmy w tym udziału nie? Bez sensu byłby wyjazd na cały rok -zaśmiał się. Spojrzałam na niego osłupiała ciężko wzdychając. Czułąm jak serce zaczyna mi mocniej bić, a po plecach płynąc pot. Nie chciałąm przed nim tego ukrywać, ale jak miałam powiedzieć prawdę? Że bardzo możliwe ze spotkamy się dopiero za rok? z drugiej strony to od zawsze było moim marzeniem, aby zamieszkać w Londynie, tym pieknym mieście, więc czemu miałabym nie spełnić swojego marzenia? Z rozmyślan wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Weszliśmy do sali biologicznej gdy w tym samym momencie otworzyły się drzwi i staneła w nich dyrektorka razem z  kilkoma innymi osobami z zarządu szkoły.
-Witam was moi drodzy, w ręku trzymam listę osób które pojadą do Londynu na tak zwaną wymianę studencką- zaczęła. Spojrzałam na Chrisa który siedział uśmiechnięty, i rysował cos w zeszycie. Tak bardzo się bałam momentu wyczytywania nazwisk ze przez nerwy złamałam ołówek który trzymałam w ręku.
-Kelly McCandie, Jason Stephs, Emily Walker- kobieta zaczęła wyczytywać nazwiska
-I ostatnia osoba- spojrzałąm na dyrektorkę zdenerwowanym wzrokiem- Amy Winston
W tym momencie Chris nerwowo podniósł głowę i spojrzał na mnie. Ale to nie był zwykł wzrok, tylko wzrok przepełniony żalem i smutkiem.
-Amy?- spojrzał na mnie-nie rozumiem.... przecież
Nie umiałm dłużej powstrzymywać łez, i po prostu zaczęłam płakać. Nie z radości, tylko z tej rozpaczy którą widziałam na twarzy Chrisa.
Chłopak złapał swój plecak i wybiegł z sali. Poleciałam za nim próbując go dogonić.
-Chris! zaczekaj!- krzyknęłam za przyjacielem-proszę!
Blondyn zatrzymał się na chwilę patrząc  wmoja stronę
-No co? Masz mi jeszcze coś do powiedzenia? Dlaczego to zrobiłaś no? CZEMU?- krzyczał
-Przepraszam- szepnełam ocierajac łzy- nie umiałam Ci powiedzieć, ale to zawsze było moim marzeniem. Do ostatniej chwili byłam pewnna, ze to nie ja dostanę szansę a jednak się udało. nie chciałąm Cię oszukiwać, chris- spojrzałam na niego. Stał naprzeciwko mnie, i patrzył mi w oczy taki wzrokiem ze poczułąm jak cała zapadam się pod ziemię.
-Fajnie jest tak kogoś oszukiwać nie? Amy! Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, nie wyobrażam sobie tygodnia ebz ciebie, a co dopiero ROKU!-powiedział- ale to twoje życie, widocznie tak zdecydowałaś ze będzie lepiej. Chris skierował się ku wyjściu, a ja nie miałam zamiaru dalej go gonić. Czułam niechęć do siebie, ze tak go okłamałam i nic nie powiedziałam. Dalsze lekcje były by be sensu, dlatego wzięłam torbę i wyszłam ze szkoły kierując się do domu. Po drodze kilka razy próbowałam zadzwonić do przyjaciela, ale ten nie odbierał.
Dopiero wieczorem doszło do mnie, ze już za tydzień zniknę z życia chrisa na cały rok, i że mimo moich starń to już nigdy nie bedzie między nami tak jak kiedyś. ♥


*************************************
Heeeej!:)  Rozdział pierwszy, wprowadzający, dlatego nie pojawili się jeszcze ONE DIRECTION ale w następnych będzie ich o wiele więcej:):) ♥