czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział 17.

W nocy ani na chwilę nie zmrużyłam oczu. Dręczące mnie wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju, a gdy tylko zamknęłam powieki widziałam jego przepełnioną smutkiem twarz.
Około godziny 10 rano ktoś gwałtownie zapukał do drzwi, ale nie łudząc się drzwi otworzy za mnie mama, zeszłam po schodach na dół. W drzwiach stała Eleanor trzymając rękę na swoim już dużym brzuchu.
-Eleanor? - nie mogłam uwierzyć, ze ją widzę - Co Ty tu robisz? W takim stanie! Louis o niczym nie wie prawda?
-yhm... nie do końca - skrzywiła się próbując się jakoś wytłumaczyć - mogę wejść?
Wpuściłam ją do środka obserwując z jakim trudem przychodzi jej zrobienie chociaż jednego małego kroku.
-Musiałam przyjechać Amy, nie miej mi tego za złe - brunetka usiadła delikatnie na kanapie - nie przyjeżdżałabym tu gdyby powód nie był poważny.
-Chodzi o dziecko? Coś złego się z nim dzieje tak? - dopytywałam
Uśmiechnęła się do mnie szeroko uspakajając mnie.
-Z dzieckiem wszystko w porządku - pogładziła swój brzuch - chodzi o Harrego.
Odwróciłam głowę w drugą stronę powstrzymując się od płaczu. Nawet nie podejrzewała jakie to było dla mnie trudne.
-Nie mogę patrzeć na to co się z nim ostatnio dzieje Amy. Z nikim nie chce rozmawiać, nic nie je, zamknął się w sobie, całymi dniami przesiaduje w swoim pokoju. Nawet Lou nie umie do niego dotrzeć. Pomyślałam, że kiedy powiem Ci o wszystkim... to zmienisz zdanie... i - urwała
-Nie wrócę do Londynu Eleanor, nie mogę - powiedziałam - nie po tym wszystkim co się stało.
-Musisz tam pojechać, porozmawiać z nim. On Cię naprawdę potrzebuje! - krzyknęła
-To czemu nie pomyślał o tym przed tym jak mnie zdradził?!
-Daj mu ostatnią szansę - poprosiła wbijając we mnie swój wzrok
-Za dużo razy przez niego płakałam, nie chcę znowu przeżyć tego samego zrozum. Nie chcę jego obietnic na temat tego że już nigdy mnie nie zostawi, że będzie mnie kochał do końca życia...bo doskonale wiem że to wszystko nie prawda. Chcę ułożyć sobie życie od nowa... życie w którym nie będzie Harrego.
Brunetka patrzyła na mnie nie wykazując żadnego ruchu. Widziałam że się zawiodła. Miała nadzieję, że spakuję się w kilka minut i pojadę do Londynu ratować to wszystko co się posypało, ale... ja po prostu nie mogłam. Nie potrafiłam tego wszystkiego naprawić.
Eleanor spuściła głowę po czym opierając się o stolik podniosła się z kanapy. Krzyknęła. Złapała się za brzuch i jęcząc skuliła się próbując ustać na nogach.
-Eleanor, co się dzieje?! - złapałam ją za rękę
-Nie wiem Amy... - widziałam jak cierpi - wody... odeszły...
Popatrzyłam na nią z jeszcze większym przerażeniem w oczach i pomogłam jej usiąść na najbliższym krześle. Wyjęłam telefon i choć ze zdenerwowania cała się trzęsłam, udało mi się wykręcić numer na pogotowie.
Wtedy poczułam tą ogromną presję, że życie Eleanor i jej dziecka zależy tylko i wyłącznie ode mnie.

Siedząc zdenerwowana w szpitalnej poczekalni zastanawiałam się czemu moje życie tak bardzo się zmieniło. W tak krótkim czasie, miałam wrażenie jakbym straciła połowę siebie. I choć Harrego kochałam, to nie umiałam wybaczyć mu tego wszystkiego...
-Pani jest kimś z rodziny? - poczułam jak ktoś potrząsa mnie za ramię
-yhm... można tak powiedzieć - szepnęłam - bliska przyjaciółka.
-W takim razie, zapraszam za mną - wstałam i skierowałam się za lekarzem który zaprowadził mnie prosto do pomieszczenia w którym leżała Eleanor. Byłą blada, wykończona ale szczęśliwa trzymając w rękach malutkie dziecko.
-Urodził się trochę za wcześnie, ale wszystko jest w porządku, proszę się nie martwić - mężczyzna zamknął drzwi od pokoju,
-Zadzwonisz do Louisa? - spytała cienkim głosem
Przytaknęłam i wyjmując telefon z kieszeni przyłożyłam do jej ucha.
-Lou? tu Eleanor, tak wiem... przepraszam... ale... posłuchaj mnie - mówiła - zostałeś ojcem, właśnie urodziłam.
Słyszałam jak Lou krzyczy do słuchawki i niezmiernie radosny nie może się uspokoić.
-Tak Lou, właśnie urodził się Edward William Tomlinson - rozłączyła się - kocham Cię najbardziej na świecie.
Czułam jak łzy spływają mi po policzkach, i choć próbowałam je opanować to widok szczęśliwej Eleanor i Edwarda sprawiał, że wzruszałam się coraz bardziej.

-Louis, uspokój się! Wszystko jest dobrze, są na badaniach. Nie martw się - próbowałam go uspokoić. Zdziwiłam się gdy następnego dnia zobaczyłam czwórkę chłopaków biegnących przez cały korytarz szpitala. Nie było Harrego, albo nie miał ochoty się ze mną spotkać.
-Nie wierzę Ci Amy no... - krzyknął
-Boże, jak się zaraz nie uspokoisz to nie ręczę za siebie! - zagroziłam mu
Brunet uśmiechnął się lekko po czym delikatnie otworzył drzwi i wszedł do sali gdzie leżała jego dziewczyna. Stanęłam obok Zayna który uśmiechnięty od ucha do ucha właśnie uświadomił sobie, ze został wujkiem.
-Jak się czujesz? - Lou podszedł do dziewczyny i całując w policzek pogłaskał swojego malutkiego synka.
-Najpiękniejszy widok - szepnęłam do Malika który objął mnie mocno przytulając.
-Amy - Tomlinson zwrócił się w moją stronę - razem z Eleanor, chcieliśmy spytać czy chciałabyś zostać matką chrzestną Edwarda?
Nie umiałam opisać tego co wtedy poczułam. Ta radość, szczęście i duma rozpierały mnie od środka
-Jeszcze pytasz?! - oburzyłam się - Oczywiście, że tak! A kto jest ojcem chrzestnym?
Chłopak milczał. Spojrzał na Zayna i Eleanor wymieniając z nimi porozumiewawcze spojrzenia
-Nie musisz nic mówić, rozumiem - powiedziałam doskonale wiedząc kim jest ojciec chrzestny - Harry tak?
Eleanor przytaknęła.
-Nie wiedzieliśmy, ze to wszystko się tak potoczy... - zaczęła
-Wszystko w porządku, nie martwcie się - oznajmiłam wymuszając uśmiech
-Zayn - poklepałam go po ramieniu - jesteś strasznie zmęczony. Nie chcesz się przespać?
-Nie rób sobie problemu
-ZAYN! - krzyknęłam - to żaden problem, chodź!
Pocałowałam Louisa na pożegnanie, Edwarda pogłaskałam po malutkiej główce i machając im na pożegnanie wyszłam za Zaynem na zewnątrz.

Kiedy dotarliśmy do mojego domu, wybiła 20:00. Amerykańskie niebo przykryły ciemne chmury, a deszcz coraz bardziej padał.
Wyjęłam z szafy pościel i zaprowadziłam Malika na samą górę prosto do sypialni.
-Tu możesz spać - uśmiechnęłam się
Podeszłam do szafki i próbując wyciągnąć poduszkę z najwyższej półki wspięłam się na palce.
Nagle poczułam jego ręce na moich biodrach. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam prosto w jego wielkie, kasztanowe oczy. Musnął moją szyję sprawiając, że po plecach przeszły mi dreszcze.
Złapał mnie w talii i pocałował namiętnie w usta. Nie potrafiłam mu się oprzeć, czułam jak jego zapach sprawia że nie panuje nad moim ciałem. Nie sprzeciwiałam się, a potem zaczęło mi się to podobać.
Położyłam się na łóżku czekając na jego ruch. Zdjął koszulkę pokazując umięśnione ciało i położył się na mnie zsuwając ze mnie podkoszulkę.
-Zayn... - jęknęłam podczas gdy chłopak pocałunkami obsypywał całe moje ciało.
Zdjął moje spodnie i rzucają je w kąt pokoju zaczął namiętnie całować moje usta.
Czułam się podle, czułam to cholernie obrzydzenie do siebie. Jak mogłam? Jak mogłam pozwolić, żeby to wszystko się tak skończyło? Zdradzałam Harrego z jego najlepszym przyjacielem... i choć powinnam to skończyć, po prostu nie potrafiłam.
Nie chciałam tego. Odwróciłam się w drugą stronę i powstrzymując łzy modliłam się aby to wszystko okazało się tylko złym snem.


***
heeeej! Przepraszam Was strasznie, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale nie byłam w domu,  nie miałam dobrego zasięgu ;) Ale teraz to wszystko nadrabiam, i mam nadzieję że rozdział się spodoba ;))

wtorek, 17 stycznia 2012

Rozdział 16.

 'z punktu widzenia Harrego'
-Tego już za wiele Harry, za dużo razy Cię broniłem, wierzyłem że jej nie skrzywdzisz... ale to co zrobiłeś... to wszystko do Ciebie jeszcze nie dotarło? Nie dotarło do Ciebie, że to koniec? Że już nigdy nie będziesz z Amy!?
Siedziałem na podłodze w korytarzu prowadzącym do naszej garderoby, słuchając wykładów Louisa na temat tego wszystkiego co się przed chwilą stało. Żałowałem. Cholernie żałowałem, ze to wszystko się tak skończyło, że musiałem być taki głupi i... mieć romans z Caroline. Do tej pory nie wiedziałem co mnie podkusiło, żeby wtedy się z nią spotkać. Ale nie umiałem się jej oprzeć, tak zwyczajnie nie potrafiłem. Wiedziałem, że krzywdzę Amy, i każdej nocy leżałem i zastanawiałem się co ja zrobiłbym na jej miejscu. Wyrzuty sumienia coraz bardziej nie dawały mi żyć.
-Co zamierzasz teraz zrobić? - spytał Louis przyglądając mi się uważnie
Pokręciłem głową pokazując mu, że zupełnie nie mam pojęcia.
-Wszystko co zrobię, i tak odwróci się przeciwko mnie Lou - schowałem głowę w dłoniach próbując opanować łzy które w każdej chwili mogły zacząć spływać po moich policzkach.
-Nie będziesz o nią walczyć Harry?
Nie odpowiedziałem. Siedziałem w milczeniu. Czując przyspieszone bicie mojego serca spojrzałem na przyjaciela i lekko się uśmiechnąłem.
-Kiedy nie ma zaufania, nie ma też związku Lou, i doskonale wiem że to wszystko stało się przeze mnie. To ja nie miałem dla niej ostatnio czasu, olewałem jej uczucia, nie rozmawiałem chociaż tego potrzebowała... dlatego poszedłem do Caroline. Nie wiem co mną kierowało, ale wiem jedno. Chcę wszystko zacząć od nowa. Podpierając się o ścianę wstałem i nie odwracając się w stronę Tomlinsona skierowałem się do garderoby.
Otwierając drzwi poczułem na sobie wzrok Liama, Zayna i Nialla. Chwyciłem kurtkę wiszącą oparciu krzesła i stanąłem bliżej chłopaków którzy coraz uważniej mi się przyglądali.
-Harry... - zaczął Liam
-Schrzaniłem - odparłem - zepsułem wszystko co mogłem zepsuć, i wiem co teraz sobie o mnie myślicie, ale chcę żebyście wiedzieli jedno... naprawię to, choćbym miał przejść cały świat, bo nikogo nie kochałem tak bardzo jak jej.
Wyszedłem na korytarz i mijając po drodze Louisa siedzącego na podłodze posłałem mu lekki uśmiech i skierowałem się do samochodu. Zupełnie nie wiedziałem co mam zrobić, jak postąpić żeby to wszystko jakoś poskładać. Włożyłem kluczyki do stacyjki i naciskając pedał gazu udałem się w stronę jej domu. Musiałem się odważyć, za dużo się ostatnio zdarzyło, żebym mógł to jeszcze ciągnąć. Nigdy nie czułem do niej tego co do Amy... nigdy nie była dla mnie tak cholernie ważna, ale byłem na tyle głupi żeby jej ulec.
Zaparkowałem samochód przed jej mieszkaniem, i wzdychając ciężko wysiadłem zamykając za sobą drzwi. Stojąc przodem do jej mieszkania poczułem jak serce bije mi coraz mocniej, jak po plecach przechodzą mnie dreszcze a w uszach pulsuje mi krew.
-Dam radę - powiedziałem sobie i robiąc kilka kroków do przodu znalazłem się przed jej drzwiami. Zapukałem kilka razy czekając aż mi otworzy.
-Harry? Kogo jak kogo, ale Ciebie się tu nie spodziewałam - uśmiechnęła się szeroko w moją stronę i wpuściła do środka. Doskonale znałem to mieszkanie, doskonale pamiętałem kiedy się tu wprowadziłem, gdy myślałem że Caroline to ta jedyna... i doskonale pamiętałem, jak cholernie zraniłem wtedy Amy.
-Musimy porozmawiać Caroline - powiedziałem siadając na kanapie w jej nadzwyczaj dużym salonie.
-Dobrze, o co chodzi?
-Ja nie potrafię ciągnąc tego dłużej... nie zrozum mnie źle, ale.. to Amy kocham najbardziej na świecie, i nie ważne co się stanie zawsze będę się nią opiekował. To co mówię jest cholernie trudne, ale nie potrafiłbym żyć okłamując Cię coraz dłużej. To koniec Caroline, i chociaż cholernie mi na Tobie zależy, nie mogę ciągnąć tego dłużej.
Blondynka patrzyła na mnie nie wydając żadnego dźwięku. Przeczesała ręką włosy i podeszłą bliżej mnie uderzając mnie z całej siły w twarz. Należało mi się, wiedziałem że to co robiłem ostatnio było błędem i że zraniłem wiele osób. Spojrzałem w jej zapłakane oczy i poczułem silne ukłucie w sercu. Bolało. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo jej na mnie zależało, jak zraniłem ją tym co powiedziałem przed chwilą.
-Wynoś się! - krzyknęła pokazując palcem w stronę drzwi.
-Caroline, proszę Cię... - próbowałem ją uspokoić, ale kobieta zdenerwowała się jeszcze bardziej.
-Wynoś się z mojego mieszkania, natychmiast! - patrząc na nią przez cały czas skierowałem się w stronę wyjścia
-Naprawdę mi na Tobie zależy, ale..
-Co Ty sobie teraz wyobrażasz? Zniszczyłeś mi kawał życia, a teraz tak po prostu odchodzisz?!
Nie potrafiłem nic powiedzieć. Czułem wyrzuty sumienia, wiedziałem że ją ranię, ale inaczej nie potrafiłem postąpić.
Wyszedłem z jej domu słysząc jak z hukiem zamknęła za mną drzwi. Wsiadłem do samochodu i oparłem głowę o kierownicę. Bransoletka. Dzięki niej wszyscy wiedzieli, ze jesteśmy razem, a teraz... zdjąłem ją i nie zastanawiając się dłużej wyrzuciłem ją przez okno. Patrzyłem jak wpadła w kałużę i odwracając głowę w drugą stronę zapaliłem samochód, i nacisnąłem pedał gazu.


Obudziły mnie promyki słońca wpadające przez okno samochodu. Nie wróciłem do domu na noc, byłem zbyt zmęczony żeby słuchać tego co powiedzą mi chłopcy, bo doskonale wiedziałem co by powiedzieli. Przetarłem nieprzytomne oczy i przeczesałem włosy. 7 rano. Wypiłem połowę butelki z wodą która leżała na tylnym siedzeniu i siadając wygodnie nacisnąłem pedał gazu. Wiedziałem gdzie muszę pojechać, co zrobić żeby to wszystko naprawić, ale strach który mnie paraliżował sprawiał, że z każdą chwilą traciłem pewność siebie. Londyńskie ulice nie były zapełnione chociaż widziałem jak mnóstwo ludzi idzie po chodniku i spieszy się do pracy, a niektórzy siedząc w samochodzie poprawiali makijaż i pili poranną kawę. Docierając na miejsce, zaparkowałem samochód na parkingu i biorąc do ręki podręczna torbę skierowałem się na terminal. Bilet miałem. Louis zarezerwował mi go poprzedniego wieczoru wiedząc, ze wpadnę na taki pomysł. Odprawa poszła niezwykle szybko. Trzymając przy sobie swoją torbę, bilet i komórkę udałem się do wejścia do samolotu zajmując miejsce przy oknie. Bałem się jednego. Cholernie bałem się, ze nie będzie chciała mnie wysłuchać, powie, że nie mamy o niczym rozmawiać. Bałem się, ze powie że jestem dla niej zupełnie obcy. Zamknąłem oczy i opierając głowę na szybie zmorzył mnie głęboki sen.
Obudził mnie głos stewardessy mówiący, że właśnie wylądowaliśmy. Otworzyłem zaspane oczy i łapiąc swoją torbę wyszedłem z samolotu. Ameryka zawsze byłą dla mnie czymś wspaniały, i choć nie byłem w niej dużo razy, sprawiała ze zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Nie czekając na walizkę której nie miałem, od razu udałem się do wyjścia. Wsiadłem do najbliższej taksówki i wręczając mu kartkę z adresem usadowiłem się na tylnym siedzeniu. Było pięknie. Widoki które oglądałem przez okno sprawiały, że czułem się coraz bardziej pewny siebie... chociaż tak naprawdę w sercu ciągle siedział mi strach.
Pojazd zatrzymał się po 20 minutowej podróży. Wręczyłem mężczyźnie kilka banknotów, i wysiadłem z samochodu. Stanąłem na chodniku rozglądając się wokół siebie. Nic nie znałem, wszystko było tu dla mnie jakieś obce. Nie próbowałem do niej dzwonić,bo doskonale wiedziałem ze nie odbierze. Założyłem torbę na ramię i udałem się w kierunku najbliższego hotelu który mieścił się na samym końcu ulicy na której się znalazłem.

Nie potrafiłem zrozumieć tego wszystkiego co stało się w ostatnim czasie,a może ja po prostu nie chciałem? Może nie chciałem tego wszystkiego ogarnąć, bo bałem się że moje wyrzuty sumienia zupełnie nie dadzą mi żyć. Przeczesałem włosy palcami i podnosząc głowę do góry skierowałem się w stronę wejścia do budynku. Był wielki, wyremontowany i w zupełnie innym stylu niż szkoły angielskie. Wchodząc wpadłem an grupkę dziewczyn które właśnie skończyły lekcję wychowania fizycznego i uśmiechnięte od ucha do ucha biegły przez korytarz. Zrobiłem kilka kroków i skierowałem się w stronę pokoju który wydawał się wyglądać jak sekretariat.
-Przepraszam, gdzie mógłbym znaleźć Amy Winston? - spytałem
Kobieta siedząca za biurkiem zmierzyła mnie od góry do dołu po czym lekko się uśmiechnęła.
-Ktoś z rodziny?
-Bliski przyjaciel - odparłem
-Yhm... dobrze, Amy ma teraz lekcję biologi. Sala biologiczna numer 140 na parterze.
Uśmiechnąłem się szeroko i wybiegłem z pomieszczenia szukając wyznaczonego numeru sali.
-139... 140, jest! - szepnąłem stając przed drzwiami. Lekko nacisnąłem na klamkę i wszedłem do pomieszczenia czując na sobie wzrok wszystkich uczniów. Wiedziałem jak bardzo zrobiłem się czerwony, a czując coraz szybciej bijące serce miałem wrażenie, ze za chwilę zemdleję.
-Dzień dobry, nazywam się Harry Styles... czy mógłbym zająć pani chwilkę? - spytałem szukając Amy w tłumie młodzieży. Siedziała w ostatniej ławce, patrząc w moją stronę. Nie uśmiechnęła się. Ale doskonale wiedziałem że mnie zauważyła.
-Chciałem powiedzieć tylko jedną rzecz - zacząłem - chodzi o to, ze... Ostatnie wydarzenia sprawiły że moje życie obróciło się o 180 stopni. Zraniłem kogoś kto zawsze był dla mnie bardzo ważny. Amy Winston. Popełniłem wiele błędów, i doskonale wiem ze nie da się ich naprawić, ale... ktoś kiedyś powiedział mi, ze jeśli się kogoś kocha to trzeba o niego walczyć prawda? Dlatego nie darowałbym sobie, gdybym tu nie przyjechał... wiem ze nie chcesz ze mną rozmawiać, ale.. daj mi to wszystko wytłumaczyć. Kocham Cię Amy, tak cholernie, ze nie potrafię bez Ciebie żyć, dlatego daj mi to wytłumaczyć.
Poczułem jak wszyscy wlepili we mnie swoje oczy. Nie wiedziałem co zrobić dlatego robiąc kilka kroków do przodu skierowałem się w stronę blondynki. Amy zerwała się z krzesła i omijając mnie z lewej strony wybiegła z sali. Pobiegłem za nią widząc jak biegnie na drugą stronę korytarza.
-Amy! - krzyknąłem
-Czego Ty ode mnie jeszcze chcesz?! Kazałam Ci tu przyjeżdżać? Nie rozumiesz? To koniec, nas już nie ma!  Myślisz, że to dla mnie takie łatwe? Że powiesz, mi jak bardzo mnie kochasz i wszystko będzie jak dawniej? Nie Harry, nigdy nie będzie jak dawniej!
-Daj mi to wszystko wytłumaczyć. Skończyłem z Carolinę, chciałem...
-I myślisz, ze to rozwiąże sprawę?! Wynoś się stąd Harry, nie chcę Cię tu więcej widzieć. Daj mi spokój, i nie nachodź mnie więcej.
Patrzyłem jak z jej oczu płyną łzy, i jak całą zaczyna się trząść.
-Proszę, wysłuchaj mnie - zbliżyłem się w jej stronę
-Zostaw mnie Harry, daj mi do cholery spokój! Za dużo łez wylałam przez Ciebie, mam już tego wszystkiego dosyć. Koniec z nami, zapomnij o mnie!
Nie spodziewałem się ze to powie, do końca miałem nadzieję, ze mnie wysłucha, że da mi jeszcze jedną szansę, ale prawda była taka ze mi się to należało. Odwróciłem się w drugą stronę i podszedłem w stronę okna. Oparłem się o ścianę i spojrzałem w jej stronę. Ale nie była już sama. Stała w objęciach wysokiego chłopaka, o jasnych blond włosach. Widziałem jak całuje ją w usta, w policzki, jak dotyka jej talii, pleców... nie potrafiłem zrozumieć czemu mi to robi? Czemu robi to specjalnie?
Spojrzała w moją stronę nie uśmiechając się. Chłopak złapał ją za rękę i odwracając się do mnie tyłem skierowali się w drugą stronę korytarza. Podszedłem do ściany i opierając się o nią zjechałem na podłogę. Ukryłem twarz w dłoniach, i nie mogąc się opanować uderzyłem pięścią o podłogę. Coś się skończyło, coś tak po prostu się skończyło. Nie chciałem dać za wygraną, ale to wszystko zaczęło mnie przegniatać.
-Ale nadal będę na Ciebie czekać - szepnąłem zamykając oczy.

***********
heeeej! Postanowiłam że rozdział dodam już dzisiaj i mam nadzieję, że się cieszycie! ;)
Mam wielką prośbę, jeśli ktoś bardzo chce abym informowała go o nowych notkach to NAPISZCIE w KOMENTARZAU wasz nick na TWITTERZE albo GG! ;)) ♥
I zapraszam na PROLOG na moim drugim blogu! www.same-mistakes-again.blog.onet.pl ;)

piątek, 13 stycznia 2012

Rozdział 15.

Patrzyłam przerażona na Nialla który przed chwilą powiedział mi coś o czym wolałabym nie wiedzieć. Zayn zawsze był nieodpowiedzialny, zbuntowany, nigdy nie liczył się z konwenkwencjami... i wiadomość o tym, że jest ojcem nie powinna mnie zaskoczyć - a jednak to zrobiła.
-Zdziwiona? - Nialler uśmiechnął się w moją stronę
-On o niczym nie wie, prawda?
Blondyn spojrzał przed siebie przytakując lekko głową.
-I niech tak zostanie - szepnął
Nie potrafiłam zrozumieć, czemu o niczym mu nie powiedzieli. Może bali się jego reakcji? Bali się, że Zayn wyprze się wszystkiego.
-Powinien wiedzieć - powiedziałam nieco głośniej podnosząc się z podłogi.
-Amy! - chłopak złapał mnie za rękę sprawiając, że ugięły mi się nogi i usiadłam ponownie obok niego - nie zmieniaj tego, rozumiesz? Tak jest lepiej. Zayn o niczym nie wie... z resztą o czym miałbym mu powiedzieć? Że Nicole bez jego zgody usunęła ciąże? Że zrobiłą to o niczym mu nie mówiąc?!
Poczułam jak serce zaczyna mi bić coraz szybciej, przed oczami pojawiła mi się ciemna plama która sprawiła, że przez chwilę straciłam kontrolę nad samą sobą. Jak mogła to zrobić? Jak mogła zabić swoje własne dziecko... nic nie mówiąc Zaynowi.
-Czemu to zrobiła? - spytałam tak cicho, że sama nie słyszałam co powiedziałam.
Niall spuścił głowę i złapał w ręce kubek z gorącą herbatą stojący dotychczas obok niego.
-Nie miała innego wyjścia, była za młoda żeby dać sobie radę. Pozatym, jej rodzice... nawet nie wyobrażasz sobie co by zrobili gdyby się o wszystkim dowiedzieli! Zrozum Amy, nie miała innego wyjścia!
-Jeszcze jej bronisz?! - krzyknęłam - Ty chyba naprawdę nie rozumiesz co ona zrobiła! Zayn o niczym nie wiedział, nie miała prawa tego robić... co ona sobie myślała?!
Czułam jak robię się czerwona, na plecach czułam przechodzące dreszcze.
-Uspokój się - Horan złapał mnie delikatnie za dłoń wbijając wzrok prosto w moje przerażone oczy - nic teraz nie zmienisz Amy, proszę Cię... nic nie mów Zaynowi
-Nawet nie wiesz, o co mnie prosisz - chrząknęłam wstając. Przeczesałam włosy i lekko otwierając drzwi weszłam do środka. Spojrzałam na Malika który nieświadomy niczego siedział na kanapie i przerzucał kanały na telewizorze co chwila lekko się uśmiechając. Poczułam łzę spływającą mi po policzku, nigdy wcześniej nie czułam się tak podle, nigdy nie musiałam ukrywać w sercu takiej tajemnicy.
Nagle poczułam na sobie jego wzrok, wzrok który rozsadzał mnie od środka. Dotknęłam rozpalonego czoła, i ze spuszczoną głową udałam się na górę. Zatrzymałam się słysząc głos Louisa.
-Lou, nie możecie tego zrobić rozumiesz? Nigdy tego nie róbcie! Musicie dać sobie radę, ale.. nie rozwiązujcie problemów w taki sposób! - wtuliłam się w jego silne ramię czując jak łzy coraz bardziej spływają mi po rozpalonych już policzkach.
-Amy... co się dzieje? jakie problemy? - Lou zupełnie nie wiedział o co mi chodzi.
-Eleanor musi urodzić to dziecko, Lou... musisz dać radę, nie ważne co by się działo... obiecaj mi to, proszę.
-Amy... nie rozumiem - szepnął głądząc mnie po włosach
-Obiecaj!
Brunet złapał moją zapłakaną twarz w swoje duże dłonie i spojrzał prosto w zapłakane oczy.
-Przysięgam Ci Amy! Nie ważne co będzie się działo, Eleanor urodzi to dziecko. Obiecuję! - pogładził moje mokre policzki.

Siedząc na tylnym siedzeniu w samochodzie chłopców, wbiłam wzrok w mokre okno po którym spływał pojedyńcze krople deszczu. Oparłam głowę na ramieniu Harrego którego już na samym początku podróży zmorzył głęboki sen i popatrzyłam na spokojną twarz Zayna. O niczym nie wiedział, zupełnie nie był swiadomy tego co się stało... ale może to i lepiej? Może gdyby dowiedział się o wszystkim teraz, zninawidziłby Nicole a przy okazjii nas też. Przecież o wszystkim wiedzieliśmy a nic mu nie powiedzieliśmy. Nagle poczułam jak samochód gwałtownie zahamował, a moje ciało z hukiem uderzyło o siedzenie przede mną. Harry otworzył zaspane oczy sprawdzając co się stało przed chwilą. Kolejne uderzenie. Tym razem usłyszałam krzyki dochodzące z zewnątrz.
-Tylko nie to! - mruknął Zayn otwierając okno od samochodu. Miliony fanek biegły za autem krzycząc tak głośno, aby chłopcy usłyszeli wszystko. Kolejny huk. Spojrzałam w stronę Nialla który mocno ściskając swoją torbę wbił wzrok w jedno miejsce przed sobą.
-Niall... - szepnęłam wyciągając do niego rękę - wszystko jest dobrze.
Horan był najbardziej przerażony ze wszystkich osób w samochodzie. Ani razu nie spojrzał w naszą stronę, z zaciśniętymi pięściami siedział nie ruszając się ani trochę.
Nie zorientowałam się gdy drzwi od samochodu nagle się otworzyły, i Louis nie czekając na nas wybiegł pierwszy zmierzając do budynku. Za nim wyszedł Liam i Zayn trzymając się za ramiona. Styles złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zatrzymałam się odwracając w stronę auta i choć nie powinnam marnować czasu to pociągnęłam Horana za rękaw i pobiegłam w stronę pomieszczenia. Próbowałam nie zwracać uwagi na okrzyki fanek i przedmioty które co jakiś czas trafiały w moją osobę, ale czułam się wtedy taka niepotrzebna i znienawidzona.
-Nienawidzę Cię Amy! Harry jest mój! Zostaw go w spokoju idiotko! Harry kocha tylko i wyłącznie mnie, odwal się ode mnie! - zatrzymałam się patrząc w stronę dziewczyny która krzyczałą to coraz głośniej. Miałam ochotę się rozpłakać i schować gdzieś gdzie nikt by mnie nie znalazł... ale czując szarpnięcie za rękaw pobiegłam za Harrym i zamknęłam drzwi.
Usiadłam na kanapie która stała przy samej ścianie. Schowałam głowę w dłonie i tak po prostu się rozpłakałam. Choć nie chciałam aby widzieli to chłopcy, to nie umiałam powstrzymać tych wszystkich pulsujących we mnie emocji.
Kątem oka zobaczyłam Harrego który kucając przede mną złapał moją dłoń i przyłożył ją do swoich ust. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami zupełnie nie umiejąc nic powiedzieć.
-Nie płacz, proszę - szepnął - kiedy Ty jesteś smutna, to moje serce płacze.
-Może to nie jest miejsce dla mnie... może ja tu nie pasuję Harry? ale dlaczego one mnie tak nienawidzą? Co ja im zrobiłam?
-Ludzie tacy są Amy, i nikt tego nie zmieni... a Ty musisz nauczyć się z tym żyć, musisz nauczyć się tym nie przejmować - powiedział uśmiechając się do mnie szeroko.
-Ja do tej pory nie rozumiem czemu niektórzy ludzie mnie nie lubią... ale muszę się z tym pogodzić. Muszę nauczyć się tak żyć, i musimy być silni Amy - otarł dłonią łzę spływającą mi po policzku.
-Damy radę? - spytał pomagając mi wstać
-Musimy - chrząknęłam wymuszając uśmiech i wtapiając twarz w jego umięśnione ramię. Czując jego zapach, i dotyk wiedziałam że nam się uda, że razem damy radę.
Kiedy koncert się rozpoczął, stanęłam za sceną obserwując zmagania chłopców. Kochali to co robili, i wiedziałam że dają z siebie wszystko.
-Zanim zaśpiewa my tę piosenkę chciałem powiedzieć wszystkim, że miłość jest silniejsza od nienawiści. Gdy ktoś nas nie lubi, gdy komuś przeszkadzamy musimy być silni, a gdy kocha się kogoś wystarczająco mocno możemy dać radę - słowa Harrego sprawiły, że do oczu ponownie napłynęły mi łzy. Otarłam je palcem aby nikt nie zobaczył i uśmiechnęłam się w jego stronę wiedząc, że w głębi sercu to widzi.
-Daliśmy radę! - Liam zbiegł ze sceny i stanął obok niego uśmiechając się szeroko. Louis stanął obok Nialla i Zayna opierając się na ich ramionach.
-Byliście genialni! - krzyknęłam przytulając każdego po kolei.
-Gdzie Harry? - spytałam chłopców. Żaden nie wiedział gdzie zniknął Styles, ale nie przejmowali się tym zbytnio. Oddaliłam się kawałek zostawiając ich samych i skierowałam się do tylnych drzwi chcąc sprawdzić, czy Hazza poszedł właśnie tam. Wychodząc na zewnątrz poczułam falę zimnego powietrza któa uderzyła o moją mokrą od łez twarz. Gdy podeszłam bliżej wyjścia usłyszałam głos kobiety i śmiech mężczyzny. Zrobiłam kilka kroków i stanęłam pośrodku chodnika. To co wtedy zobaczyłam, było najgordzym momentem w moim życiu. Niewysoka blondynka stała tyłem do ściany budynku, a brunet o ciemnych lokowatych włosach stał naprzeciwko niej i namiętnie całował w usta. Doskonale wiedziałam kim ona jest, wiedziałam jak się nazywa, i co łączy ją z Harrym.
-Caroline - szepnęłam nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Nagle poczułam jego wzrok na sobie. Bolało mnie to, cholernie bolał mnie ten widok.
-Amy!- Harry podbiegł w moją stronę - zatrzymaj się!
Ale ja biegłam  nie patrząc za siebie. Słyszałam tylko jego głos, odgłosy jego kroków. Wiatr wiał coraz bardziej, krople deszczu uderzały o moją twarz mieszając się z łzami.
-Jak mogłeś?! Czemu, to zrobiłeś?! - krzyknęłam zatrzymując się - czemu?!
-Daj mi to wytłumaczyć Amy...
-Nie! Już za dużo razy Ci ufałam, za wiele razy Ci wierzyłam... to Koniec Harry.Czy nie daję Ci tego czego potrzebujesz? Czego mi brakuje?!
-Amy...
-Zostaw mnie w spokoju, mam tego wszystkiego dosyć... nie chcę Cię więcej widzieć! - krzyknęłam odwracając się w drugą stronę.
**********
Heeeello! Troszkę tragicznie nie :D ahahahahaha! ciekawiej! :D Jak Wam się podoba!? ;) ♥

piątek, 6 stycznia 2012

Rozdział 14.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Otworzyłam nieprzytomne oczy i dotknęłam pościeli obok mnie sprawdzając czy nadal jest tam Harry, ale łóżko było puste. Nałożyłam bluzę na ramiona i zbiegłam po schodach do salonu. Loczek siedział na tarasie ze wzrokiem wbitym przed siebie.
-Tu jesteś - szepnęłam całując go w policzek.
-Nie chciałem Cię budzić, spałaś tak słodko - uśmiechnął się szeroko
-Gdzie są wszyscy? Lou i Eleanor nadal śpią?
Chłopak popatrzył na mnie po czym opuścił głowę i wbił wzrok w ziemię.
-Harry? - szturchnęłam go lekko ale ten nie reagował
-Pojechali do szpitala, Eleanor musiała zrobić jakieś badania - odpowiedział cicho
-Martwisz się, prawda? Harry... ja wiem jakie to dla Was wszystkich trudne, ale to co jest już się nie zmieni. Lou będzie musiał dorosnąć do roli ojca
-A co z zespołem? Znając Louisa, wszystko poświeci dla Eleanor i dziecka... już widzę, to oburzenie fanów, niemiłe komentarze...
-Dziecko to nie koniec świata Harry, będzie Wam trudniej, ale.. wszystko da się pogodzić - położyłam mu rękę na ramieniu. Styles spojrzał na mnie, wymusił uśmiech i podpierając się o barierkę wstał.
-Lou przyjechał - mruknął wchodząc do mieszkania i zamykając za sobą drzwi.
Tomlinson szedł w moją stronę ze spuszczoną głową co sprawiało, że poczułam się cholernie źle. Podszedł do mnie i omijając  z lewej strony pociągnął za rękę do środka. Zayn, Niall i Liam siedzieli na kanapie, Hazza stał przy kuchennym blacie a Lou stanął na samym środku pomieszczenia.
-Posłuchajcie mnie - zaczął -  wiem, że namieszałem... szczerze mówiąc, nie ma słowa które określiłyby moje zachowanie, dlatego chciałem Wam powiedzieć - spojrzał na chłopaków - że wszystko będzie jak dawniej. Będę ojcem, ale to nie zmieni naszych relacji, ani zespołu. One Direction zawsze będzie dla mnie najważniejsze dlatego, nie zamierzam odchodzić.
Wszyscy siedzieli wpatrzeni w niego i nikt nie miał śmiałości się odezwać.
-Wiem, że jesteście na mnie wściekli... - spojrzał na Harrego który ze wzrokiem wbitym w okno wysłuchiwał przyjaciela - i w szczególności Ty Harry. Zawsze Ci powtarzałem, że jesteś niedojrzały, ale w tym momencie to ja zachowałem się jak gówniarz.
-Nie zmienimy tego co się stało Lou, ale możesz liczyć na naszą pomoc - Zayn poklepał bruneta po ramieniu na co ten odwdzięczył się uśmiechem.
-Razem damy radę - mruknął Niall wkładając do buzi kolejną porcję lodów czekoladowych
-Harry? - Tomlinson wyciągnął w jego kierunku rękę czekając na jakąś reakcję, ale tego co zrobił nikt się nie spodziewał.
Styles spojrzał wrogo na Louisa i wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Popatrzyłam na chłopaków którzy zszokowani całą sytuacją nie mogli wydusić z siebie ani jednego słowa. Louis spuścił głowę i udał się do swojego pokoju. Było mu przykro, widziałam że nie umie poradzić sobie z tą sytuacją, liczył że Harry wesprze go jak robią to przyjaciele, ale on zachował się zupełnie inaczej niż każdy myślał. Narzuciłam kurtkę na ramiona i wybiegłam za swoim chłopakiem który siedział na przednim siedzeniu samochodu z głową opartą na kierownicy. Otworzyłam delikatnie drzwi i usiadłam na miejscu dla pasażera obok Harrego.
-Co się z Tobą dzieję? - spytałam wlepiając z niego wzrok. Nie odezwał się. Przeczesał włosy mokrą od deszczu ręką i spojrzał wprost na mnie
-Jesteś po jego stronie tak? - spytał
-Nie jestem po żadnej stronie Hazza, chodzi mi o to co zrobiłeś przed chwilą... myślisz, że dla niego to łatwa sytuacja? Dowiedział się że za 9 miesięcy zostanie ojcem, jego życie już nigdy nie będzie takie jak do tej pory, a Ty się od niego odwracasz... powinieneś go wspierać... - nie dokończyłam bo Styles uderzył pięścią o kierownicę tak mocno że spojrzałam na niego z przerażeniem.
-Ty tego naprawdę nie rozumiesz? - przybliżył się do mnie - co z naszym zespołem? Jak on sobie to teraz wyobraża? Zawsze powtarzał mi żebym nie zrobił czegoś czego potem będę żałować, żebym uważał na wszystko mimo tego że jestem młody i chcę szaleć, a on? On zrobił to o czym tak ciągle mi mówił. Jest tak cholernie nieodpowiedzialny! Nie pomyślał o mnie, tylko postawił wszystko na jedną kartę. Ja po prostu nie potrafię go teraz wspierać, nie daję rady...Swój wzrok przez cały czas wbity miał we mnie, patrzył na mnie z takim żalem, ze poczułam jak łza spływa mi po policzku.
-Mimo tego wszystkiego, powinieneś być teraz przy nim - szepnęłam czekając na jego reakcję
-Ale ja do cholery jasnej nie potrafię!! - krzyknął na tyle głośno, że odskoczyłam do tyłu
-A może, Ty nie chcesz Harry? - spytałam
Nie odpowiedział. Zamilkł, i wpatrzony w okno samochodu schował twarz w dłonie.
Z radia rozległ sie dźwięk piosenki.
You're the best friend that I ever had
I've been with you such a long time
You're my sunshine

Otworzyłam drzwi od samochodu i zamknęłam je jak najciszej potrafiłam.
Zmierzając w kierunku mieszkania odwróciłam się patrząc na siedzącego w samochodzie Harrego. Nie potrafił zmierzyć się z tą sytuacją, nie potrafił pomóc komuś kogo kochał nad życie, a ja nie potrafiłam tego zrozumieć.


Spojrzałam na zegarek stojący obok mojego łóżka i dopakowując ostatnie ubrania zamknęłam walizkę i powoli zniosłam ją na dół.
-Zostaw ją - usłyszałam głos Liama za sobą - pomogę Ci
-Poradzę sob... - urwałam czując jak chłopak wyrywa mi ją z uścisku
-Ktoś tu musi pochwalić się swoimi mięśniami - Niall uśmiechnął się szeroko przechodząc obok nas.
-Gdzie jest Harry? - spytałam Louisa który gotowy do wyjazdu czekał na nas z kluczykami w ręku.
Odwróciłam się gwałtownie słysząc chrząknięcie. Styles stał za mną trzymając w ręku swoją torbę. Na jego twarzy nie było żadnych emocji oprócz nienawiści i wielkiego żalu. Przepchnął się odpychając Louisa na bok, po czym schował pakunek do bagażnika i usiadł na miejscu dla pasażera czekając na nas.
Posłałam Louisowi uśmiech i pogłaskałam jego umięśnione ramię dając mu do zrozumienia że wspieram go ze wszystkich sił.
-Jedziemy - krzyknął Louis zamykając bagażnik. Spojrzałam na Zayna który otworzył przede mną drzwi i pomógł mi wsiąść. Nawet nie zauważyłam kiedy zmógł mnie sen. Oparłam głowę na ramieniu Nialla który już od samego początku podróży leżał z zamkniętymi oczami. Harry siedział obok mnie wpatrzony w jeden punkt na szybie samochodu. Śledził wzrokiem lecące po szybie kropelki deszczu.
-Harry? - szepnęłam nieprzytomnie otwierając oczy
Styles spojrzał na mnie podkrążonymi oczami i za chwilę odwrócił się w przeciwną stronę
Pocałowałam go lekko w policzek. Hazza uśmiechnął się lekko po czym złapał mnie za rękę przyciągając do siebie.
-Kocham Cię - szepnął nachylając się nade mną.

Do Londynu dojechaliśmy około 21 wieczorem.Wszyscy w pół przytomni zanieśliśmy swoje bagaże do mieszkania i nie zwracając na nic uwagi usiedliśmy na kanapie w salonie.
Harry położył głowę na moich kolanach, Niall oparł się o poduszkę
a nogi przełożył przez kanapę, Liam rozłożył się w poprzek na fotelu, a Lou i Zayn położyli się na podłodze. Nikt nie miał siły wdrapać się po schodach, dlatego bezsilni postanowiliśmy zostać w salonie.
Nad ranem obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Przetarłam nieprzytomne oczy i spojrzałam obok siebie.
-Lou, wstawaj - szepnęłam kopiąc go lekko w brzuch - otwórz drzwi
-Nie mogę, nie teraz... nie... - mruknął przewracając się na drugi bok. Przełozyłam głowę Harrego na poduszkę obok, i wygramoliłam się z objęć Zayna który przez całą noc ściskał mnie niemiłosiernie.
Przeciągnęłam się i zupełnie nieprzytomna podeszłam do drzwi i lekko je otworzyłam. W drzwiach stała młoda, wysoka i bardzo sczupła blondynka. Miała mniej więcej 17 lat, i zapewne zajmowała się modelingiem bo nigdy nie widziałam, żeby jakaś nastolatka miała tak długie nogi. Ubrana była w ubrania z najwyższej półki a w lewej dłoni trzymała torbę z wielkim napisem "Dolce&Gabbana"
-Dzień dobry - powiedziałą jedwabistym głosem - czy dobrze trafiłam? Mieszkanie Nialla Horana?
-yyym... - spojrzałam na nią od góry do dołu - tak, mniej więcej - uśmiechnęłam się
-Mogę wejść? - spytała robiąc krok do przodu. Nie zdążyłam odpowiedzieć bo kobieta ominęła mnie z lewej strony i zmierzyła w kierunku salonu.
Stanęłam obok niej obserwując jak nieprzytomni chłopcy przewracają się z boku na bok.
-Ciężka noc - szepnęłam posyłając jej szeroki uśmiech. Uklęknęłam obok Horana i klepiąc go po ramieniu próbowałam obudzić. Blondyn otworzył zaspane oczy i spojrzał na mnie.
-Masz gościa Niall - powiedziałam pomagając mu wstać. Chłopak z przerażeniem popatrzył na blondynkę stojącą na przeciwko niego. Przeczesał włosy, poprawił ubranie i podszedł do niej bliżej.
-Cześć Niall - pocałowała go w policzek uśmiechając się przy tym szeroko - tak dawno się nie widzieliśmy prawda?
Horan milczał. Z lekkim przerażeniem w oczach patrzył to na nią to na mnie.
-No powiedz coś! Tęskniłam za Tobą, bałam się że już nigdy się nie zobaczymy.
-Co Ty tu robisz Nicole?! - spytał trzęsącym się głosem
-Właśnie się tu przeprowadziłam z rodzicami. Ameryka to jednak nie jest miejsce dla mnie, tu jest o wiele lepiej. A kiedy dowiedziałam się gdzie mieszkasz, postanowiłam Cię znaleźć, i oto jestem! - postawiłą torbę na blacie kuchennym.
Spojrzałam na Harrego który nieprzytomnie przecierał oczy. Znał ją, widziałam to po jego twarzy. Ale nie szczególnie ucieszył się gdy ją zobaczył. Liam patrzył złowrogo na jej postać, a Zayn posyłał mi spojrzenie w stylu " potem Ci to wyjaśnimy".
-No nic Niall, teraz chociaż wiem gdzie mieszkasz - powiedziała zapinając kurtkę - może spokamy się dziś wieczorem? Co o tym myślisz?
-Zadzwonię - mruknął i odwrócił się w moją stronę wbijając we mnie wzrok
-Dobrze, będę czekać. Cześć - Nicole posłała mi uśmiech po czym skierowała się do wyjscia i otworzyła drzwi zamykając z trzaskiem.
Horan złapał gitarę leżącą na podłodze i z zamyśloną miną wyszedł na taras nie zamykając za sobą drzwi. Chłopcy byli w nie mniejszym szoku, i spoglądając na siebie zaczęli wymieniać się poglądami. Nałożyłam sweter na ramiona i skierowałam się za blondynem.
-Niall, kto to był? - spytałam siadając obok niego.
Horan uśmiechnął się szeroko i pokazał abym usiadłą obok niego
-Moja pierwsza wielka miłość - szepnął wpatrzony w jeden punkt przed sobą - poznaliśmy się na przesłuchaniach do X Factora, odrazu ją polubiłem. Zaczęlismy się spotykać, w końcu zostaliśmy parą. Nigdy nie czułem do dziewczyny takiej miłości jak do niej. Była normalna, i była po prostu sobą... ale kiedy jurorzy połączyli nas w zespół, a ona odpadła... znikneła. Nie odbierałą telefonów, nie odpisywała na e-maile... nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Przeżywałem to przez długi okres czasu, nie mogłem pogodzić się z myślą, że już jej przy mnie nie ma... a teraz kiedy znowu ją zobaczyłem, tamto uczucie wróciło... nie wiem co mam teraz zrobić
-Chłopcy chyba jej nie lubią - stwierdziłam
-Nie dziwię im się, ja też mam do niej ogromny żal, zawsze będę miał. Ale chłopcy nigdy jej nie lubili, od początku mówili ze jest jakaś podejrzana, że nie ma czystych intencji
-odeszła tak po prostu? - spytałam - nie miała zadnego powodu?
Niall nie mówił. Spojrzał na mnie i bez uśmiechu powiedział:
-Miała powód.
-Jaki?
-Dopiero miesiąc po jej odejściu o wszystkim się dowiedziałem. Zaszła w ciążę. A ojcem jej dziecka był... Zayn.

**************************
Hej hej!! :) Jak podoba się rozdział? Następny postaram się dodać moze w niedzielę:) xxx Wszystkie pytania kierujcie do mnie na twittera @real_life1D  ♥