piątek, 30 grudnia 2011

wzmianka.

Następny rozdział już za kilka dni, ale chciałam Was serdecznie zaprosić na BLOGA Z INFORMACJAMI O ONE DIRECTION www.1d-poland.blogspotcom :) xxxx

Rozdział 13.

Energicznie skręciłem w ulicę na której mieścił się szpital. Zamknąłem drzwi od auta i szybkim krokiem zmierzyłem do środka. W holu spotkałem Liama, który zaprowadził mnie do reszty chłopaków.
-Dobrze, że jesteś - Lou poklepał mnie po ramieniu
-Co się dzieje? Co z Chrisem? - pytałem nerwowo oczekując odpowiedzi.
Tomlinson odszedł kawałek ode mnie i zdenerwowany uderzył pięścią w ścianę tym samym wyładowując całą złość.
-Jest w krytycznym stanie, lekarze praktycznie nie dał mu szans na przeżycie... kiedy wyszedłeś, zaczął się dusić, krzyczał że bez Amy nie ma po co żyć... a potem było już coraz gorzej - urwał opuszczając głowę. Odwracając się energicznie za siebie ujrzałem zmierzającego ku nam lekarza.
-Panie doktorze, co z Chrisem? - podbiegłem do mężczyzny z nadzieją, że jego stan się polepszył. Lekarz popatrzył na mnie, potem na Louisa i nerwowo pomrugał powiekami.
-Bardzo mi przykro, ale nie udało się go uratować. Jego stan był bardzo zły... niestety - poczułem lekkie ukłucie w sercu a przed oczami ukazała mi się ciemna plama. Nie potrafiłem zrozumieć, czemu to wszystko stało się tak szybko, w najmniej oczekiwanym momencie.
-Wszystkie formalności należy wypełnić w moim gabinecie, zapraszam jedną osobę - mężczyzna odwrócił się i skierował do pomieszczenia lekarskiego. Lou patrząc na mnie i w tym samym momencie zmierzył za nim.
Usiadłem na krześle stojącym przy ścianie i ukryłem twarz w dłonie czując jak łzy spływają mi po policzkach. Śmierć zawsze była dla mnie czymś okropnym, nigdy nie umiałem zrozumieć czemu odchodzą ludzie których naprawdę potrzebujemy. Chris był przyjacielem Amy... a Amy była dla mnie najważniejsza.
-Kurde! - przekląłem kopiąc stolik obok mnie. Przeczesałem włosy palcami i wstałem kierując się do wyjścia. Deszcz padał coraz mocniej, duże krople szarego londyńskiego deszczu opadały mi na już mokrą od łez twarz. Otworzyłem drzwi, i siadając na przednim siedzeniu położyłem głowę na kierownicy. Zacząłem zastanawiać się jak na to wszystko zareaguje Amy, co zrobi, czy poradzi sobie z tym sama. Nie czekając na powrót chłopaków, nacisnąłem pedał gazu i nie zastanawiając się długo skierowałem się przed siebie. Za każdym razem gdy pomyślałem o Amy d oczu napływały mi łzy. Chciałem temu wszystkiemu zapobiec, ale gdy starałem się bardziej... wszystko wychodziło jak zawsze.

***
Siedziałam w samolocie ze wzrokiem wbitym w szybę.Nie reagowałam na żadne bodźce zewnętrzne, czułam że muszę zostać z tym wszystkim sama. Łzy spływały mi po policzkach, ubranie które miałam na sobie było juz całe przemoczone. W głowie słyszałam tylko przerażony głos Louisa kiedy o wszystkim mnie poinformował. Nie mogłam uwierzyć, że stało się to tak szybko, że nie było mnie przy Chrisie kiedy najbardziej mnie potrzebował. Patrząc w jedno miejsce na szybie przypomniałam sobie te wszystkie lata które spędziliśmy w Ameryce,  nasze rozmowy, wygłupy, to wszystko co sprawiało że był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego to włąśnie Chris musiał umrzeć, był młody, miał wiele marzeń i planów, a teraz już nigdy ich nie zrealizuje. Z rozmyślań wyrwał mnie głos chłopaka siedzącego obok mnie.
-Przepraszam, może... mógłbym Ci jakoś pomóc? - szturchnął mnie w ramię. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami. Był brunetem, bardzo przystojnym brunetem. Jego oczy były koloru kasztanu, a kiedy na nie spojrzałam nie mogłam przerwać się patrzeć.
-Jesteś tak bardzo smutna, że aż mnie serce boli - uśmiechnął się lekko.
-Dziękuję, ale nie możesz nic zrobić - mruknęłam odwracając wzrok.
-Na pewno jest jakiś sposób - kontynuował - zerwałaś z chłopakiem? pokłóciłaś się z rodzicami?
Spojrzałam na niego z pogardą w oczach. 
-To są według Ciebie poważne problemy? - spytałam kpiącym głosem
-W pewnym stopniu tak.
-W takim razie mało wiesz o życiu - szepnęłam wyjmując z plecaka książkę. Otworzyłam na stronie którą założyłam zakładką i zaczęłam czytać.
-Czyli nie mam co liczyć, ze powiesz mi co się tak właściwie stało? - dopytywał
Zamknęłam lekturę i wbijając wzrok w siedzenie przed sobą zaczęłam:
-Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, to powiem Ci. Przed chwilą dowiedziałam się, ze ktoś cholernie dla mnie ważny... umarł. Że już nigdy go nie zobaczę, że to co mi po nim zostało to tylko wspomnienia. I nadal zerwanie z chłopakiem jest dla Ciebie najpoważniejszym problemem?
Brunet patrzył na mnie z lekkim przerażeniem w oczach. Spuścił głowę i zaczął nerwowo stukać palcami o blat stolika.
-Przepraszam Cię - mruknął prawie niesłyszalnie - ale... doskonale Cię rozumiem. Pewnie pomyślisz, że zmyślam ale kilka lat temu, zmarła moja siostra. Była kimś za kogo skoczyłbym w ogień, to jej opowiadałem o moich problemach, zawsze była przy mnie w trudnych chwilach... ale teraz zostało mi po niej tylko wspomnienie. Mało pamiętam, większość opowiadali mi rodzice... ale doskonale wiem, ze była najcudowniejszą osobą pod słońce.
Spojrzałam na chłopaka jeszcze raz lekko mrużąc oczy. Mówił to wszystko z taką wrażliwością, że łzy znowu płynęły mi po całej twarzy.
-Teraz musisz nauczyć się żyć na nowo - powiedział z lekkim uśmiechem - wiem, że to cholernie trudne... ale mi się udało.
-Nie wiem czy dam radę... czy jestem na to gotowa - posmutniałam.
Przez dłuższą chwilę milczeliśmy. Chłopak patrzył się na mnie z uśmiechem na ustach, a ja miałam wzrok wbity w szybę samolotu,
-Nie przedstawiłem się - powiedział - Jestem Jonathan, ale mów do mnie po prostu Josh.
-Amy - podałam mu rękę.
-Moja siostra miała tak na imię - uśmiechnął się. Poczułam ukłucie w sercu a potem zakręciło mi się w głowie.Josh... to imię znaczyło dla mnie bardzo wiele, ale przecież to był tylko przypadek.
-Wszystko w porządku? - spytał przyglądając się mi bardzo uważnie - zbladłaś.
Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Emocje opanowały całą moją głowę sprawiając, że wszystkie wspomnienia nagle pojawiły mi się przed oczami.

Taksówka podjechała pod samo mieszkanie chłopców. Złapałam swoja walizkę i szybkim krokiem zmierzyłam do drzwi. Otworzył mi Louis. Podszedł do mnie bliżej i przytulił cholernie mocno. Twarz schowałam w jego umięśnionym torsie, a dłonie oplotłam wokół jego głowy. Zaczęłam szlochać coraz bardziej gdy przypomniałam sobie o ostatnich dniach spędzonych z Chrisem. Tomlinson zabrał moje bagaże, i trzymając za rękę wprowadził do domu. Liam i Zayn stali przy blacie kuchennym, a ich twarze były spuchnięte od płaczu.
Harry złapał mnie za rękę, a ja zapomniałam o tym wszystkim co się ostatnio stało i wtopiłam twarz w jego ramię. Chciałam poczuć się bezpieczna chociaż przez chwilę.
-Cichutko, Amy. Nie płacz proszę - szepnął mi do ucha. Nie potrafiłam się uspokoić, łzy płynęły mi po policzkach, a dźwięki które z siebie wydawałam nie przypominał nic związanego z ludzkim językiem.
-Kochanie, nie płacz proszę - pocałował mnie w czubek głowy i przytulił do siebie jeszcze mocniej.
W tamtym momencie byłam wrakiem emocjonalnym, miotały mną wszystkie możliwe uczucia.
Dopiero około północy położyłam się w swoim pokoju. Harry leżał obok mnie ciągle trzymając mnie za rękę. Czułam się wtedy bezpieczniejsza, miałam wrażenie że w końcu komuś na mnie zależy. Milczeliśmy. Ani Harry ani ja nie mieliśmy głowy do tego by o czymś rozmawiać. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w te piękne, duże kasztanowe oczy... i wtedy przypomniałam sobie Jonathana. Czułam, że już kiedyś go widziałam, że nie był dla mnie zupełnie obcy.
-Cieszę się, że jesteś przy mnie - mruknęłam zamykając powieki i zapominając o otaczającym mnie świecie. 

4 miesiące później
Siedziałam w samochodzie Louisa który zawoził nas wszystkich do rodzinnego domu Harrego. Chociaż z początku nie miałam ochoty na ten wyjazd, chłopcy powiedzieli, że należy mi się odpoczynek. Kiedy wybiła godzina 19 dojechaliśmy na miejsce. Nigdy nie byłam w jego domu, tu gdzie dorastał, gdzie chodził do szkoły. Nigdy nie opowiadał o swojej rodzinie, zawsze byłą to dla mnie największa tajemnica.
Zayn i Niall zabrali moje walizki, a ja łapiąc za rękę Hazze zmierzyłam za nim do środka mieszkania.
Jego dom był piękny, urządzony w nowoczesnym a zarazem wykwintnym stylu sprawiał, że czułam się tam jak u siebie. Styles położył swój plecak i ciągle trzymając moja rękę zaprowadził mnie do mniejszego domku mieszącego się na tyłach ogrodu.
Niall siedział na kanapie próbując otworzyć paczkę z paluszkami, Zayn siłował się ze swojąwalizką, Louis uśmiechał się do telefonu, a Liam rozmawiał z Danielle przez komórkę.
Kiedy nastał zmierzch, skierowałam się przed dom i usiadłam na schodach wpatrując się w las mieszczący się tuż obok. Zayn siedział obok mnie trzymając w dłoni papierosa.
-Znowu palisz - mruknęłam - prosiłam Cie milion razy Zayn.
-To jedyna rzecz która mnie odstresuje - zaciągnął się - nic na to nie poradzę.
-Stresujesz się?
-Dziwisz się? Ten cały show biznes czasami jest okrutniejszy, niż podejrzewałem.
Popatrzyłam na jego ciemne jak węgiel oczy, wydatne kości policzkowe i obojczyki. Kiedy się uśmiechał, wyglądał zniewalająco i czasami miałam ochotę po prostu go pocałować. Spojrzałam przed siebie i dojrzałam chłopców kręcących się po ogrodzie przygotowując ognisko. Harry siedział na leżaku i gdy na niego spojrzałam pomachał mi ręką. Miałam wrażenie, ze wszystko wraca do normy. Wiedziałam jaki jest Styles, że czasami nie jest sobą, że potrafi zepsuć nawet najpiękniejszą chwilę... ale i tak bezgranicznie go kochałam.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przyjeżdżającego samochodu. Spojrzałam na drogę wiodącą przed domem siedemnastolatka i ujrzałam biegnącą dziewczynę. Jej rozwiane włosy latały na wszystkie strony, a zapłakana twarz sprawiała, że czułam w sercu dziwne ukłucie.
-Eleanor?! - Harry siedzący przy ognisku zerwał się i podbiegł do brunetki. Patrząc na siedzącego obok mnie Zayna podeszłam do nich bliżej chcąc dowiedzieć się co tak właściwie się stało.
-Muszę z nim porozmawiać - szepnęła - szybko, jak najszybciej...
Hazza popatrzył na mnie lekko zdezorientowany i objął ramieniem dziewczynę Louisa.
-Z kim Eleanor? - spytał
-z Lousiem. Gdzie on jest? - dopytywała
Malik podał mi niedopalonego papierosa, i wbiegł do mieszkania szukając przyjaciela.
-Ktoś mi powie co się dzieje? Gotuję sobie kolację, a tu nagle wbiegasz... - urwał widząc zapłakaną dziewczynę.
-Jezu, kochanie... co się stało? - podbiegł do niej i przytulił dotykając jej bujnej fryzury
-Lou, ja wiem że teraz kariera jest dla Ciebie najważniejsza, i uwierz mi że ja w niczym nie będę Ci przeszkadzać. To co się stało, już się nie zmieni... ale musimy z tym żyć. Zrobię wszystko co chcesz, Twoje życie będzie wyglądało tak jak zawsze. Pojutrze mam wizytę w klinice... już postanowiłam - dziewczyna stała ze spuszczoną głową i mówiła to z ogromną wrażliwością.
-O czym Ty mówisz? - Lou dotknął jej delikatnej dłoni i spojrzał w oczy
-Lou... zostaniesz tatą. Jestem w ciąży, w 4 tygodniu - szepnęła.
Spojrzałam na przerażonego Harrego który z grobową miną wysłuchiwał wszystkich wieści od Eleanor. Louis stał nieruchomo wpatrując się w jeden punkt.
-Wiem, ze to dla Ciebie strasznie trudne Lou, ale naprawdę podjęłam już decyzję. Pojutrze będzie po wszystkim... - ucięła patrząc na swojego chłopaka
-Nie mów tak Eleanor - brunet wziął jej twarz w swoje duże dłonie - nie zostawię Cię z tym wszystkim, jestem ojcem... i muszę się w tym pogodzić. Wychowamy to dziecko razem.
Eleanor nie mogła pohamować łez, wtopiła swoją twarz w umięśnione ramię Louisa i objęła go wokół głowy. Chłopak dotykał jej włosów, pleców i dłoni. Czułam, że muszą zostać sami.
Harry złapał mnie w pasie i zaprowadził do środka mieszkania.

Stałam w drzwiach obserwując jak Lou i Eleanor leżą obok siebie i trzymają się za ręce. Twarz brunetki była cała spuchnięta. Uśmiechnęłam się do siebie czując wewnętrzny spokój. Wiedziałam, że Louis będzie dobrym ojcem i że Eleanor jest największą szczęściara na świecie.
Zamknęłam drzwi od ich sypialni i przeszłam do następnych drzwi. Weszłam do środka i stanęłam przy ścianie. Harry leżał bezczynnie na łóżku, bez bluzki, w samych bokserkach. Wyglądał jak śpiący anioł, na jego twarzy widniał lekki uśmiech. Usiadłam na skraju jego łóżka muskając jego dłoń. Odsunęłam kołdrę i po cichu wsunęłam się obok niego. Chłopak otworzył oczy i mruknął coś niewyraźnie
-Amy? - spytał nieprzytomny
-Cicho Harry, śpij - odparłam dotykając jego ciepłego torsu. Styles objął mnie ramieniem i lekko pocałował w czoło.
-Już nigdy Cię nie opuszczę - szepnął i zamknął swoje kasztanowe oczy.

*******************
Trololololo i mamy 13 rozdział :) Mam wielką nadzieję, że Wam się spodoba... bo Harry stał się o wiele wrażliwszy niż poprzednio :):) Jeśli chcecie być informowane o Nowych Notkach, napiszcie mi o tym na twitterze @real_life1D    ♥

sobota, 24 grudnia 2011

Rozdział 12.

Nie spałam. Przez całą noc, a tak naprawdę przez pół siedziałam w salonie na kanapie wpatrując się w jeden punkt na suficie. Dużo o niej słyszałam, widziałam w telewizji ale nigdy nie podejrzewałam jak bardzo będę o nią zazdrosna. Może Harry za dużo wypił i dlatego tak powiedział, ale... coraz częściej zaczynałam myśleć że Caroline i Harrego łączy coś więcej niż tylko przyjaźń.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Louisa schodzącego po schodach do salonu.
-Amy? - klapnął na kanapie obok mnie - co tak wcześnie wstałaś?
Przeczesał włosy palcami i nalał sobie herbaty do kubka stojącego na stoliku.
Nic nie odpowiedziałam. Wpatrzona w ekran telewizora przede mną, czułam ze nic do mnie nie dociera.
-Amy! - Lou pomachał mi przed oczami - obudź się!
-Jestem, jestem - przetarłam oczy uśmiechając się do niego lekko - wszystko w porządku.
-Coś mi się nie wydaje - mruknął - coś z Harrym? Ostatnio często się kłócicie... o której wczoraj wrócił? Nad ranem?
-Mhm - mruknęłam - dokładnie o 3:00.
-Boże, gdzie on był? - Lou wyglądał na bardzo zdziwionego
-Gadał jakieś głupoty, wiesz... że był u Caroline, pijany był - udawałam ze niczym się nie przejmuję. Brunet spojrzał na mnie po czym nagle jego wyraz twarzy posmutniał. Podrapał się po czole, i usiadł bliżej mnie.
-U Caroline?! - powtórzył - Caroline Flack?!
-Nic nie wiem Lou.. nic mnie to nie obchodzi - czując łzy spływające mi po policzku szybko je otarłam - a tak naprawdę cholernie mnie to obchodzi. Cholernie mnie to wszystko boli. Oparłam się o jego ramię.
-Amy... spróbuję z nim porozmawiać. Nic się nie martw, zaraz to wszystko wyjaśnimy - próbował mnie pocieszyć, ale wiedziałam że też jest tym wszystkim zszokowany.
Nagle nastolatek odwrócił się gwałtownie w stronę schodów po których szedł Harry. Spojrzał na mnie po czym zerwał się na równe nogi.
-Gdzie wczoraj byłeś co? - spytał ponuro - późno wróciłeś.
-Tak, późno wróciłem... ale mam 17 lat Lou, nie jesteś moim ojcem - odparł z przekąsem
-Byłeś u Caroline? - spytał wprost
-Skąd to pytanie?! -zaśmiał się
-Harry - szepnęłam - powiedz mi czy u niej byłeś. Czy miedzy wami...  - czułam gulę w gardle.
-O to Ci chodzi  tak? - Chcesz prawdy? Byłem u Caroline i miło spędziliśmy noc. Tak, Amy, nie będę Cię oszukiwać, wczoraj przytulałaś się z Niallem, to czemu ja nie mogę na chwilę się zabawić co?
Patrzyłam na Louisa i Harrego któzy stali naprzeciwko mnie. Zrobiło mi się słabo, gorąco i czułam jak mdleję. Skierowałam się w stronę schodów zatrzymujac się na pierwszym topniu.
-Powodzenia - szepnęłam płacząc - Bądźcie szczęśliwi!
Wbiegłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy wszystkie ubrania. Spakowałam je do walizki stojącej obok łóżka. Przeczesałam włosy, splotłam je w warkocz, a wszystkie kosmetyki spakowałam do torby podręcznej.
-Tak to musi się skończyć - pomyślałam upychając ostatnie rzeczy. Kiedy wszystko było już spakowane, otworzyłam drzwi i razem z walizką skierowałam się ku wyjściu.
-Boże, Amy?! - Zayn podbiegł do mnie chwytając moją torbę - gdzie Ty się wybierasz?!
-Nie zatrzymuj mnie proszę - rozpłakałam się - ja już dłużej tak nie mogę. Nie rozumiesz? Zanim tu przyjechałam, wszystko było w porządku a teraz... mam tego wszystkiego dosyć, lepiej będzie jak wrócę skąd przyjechałam. Dziękuję Ci za wszystko - przytuliłam go jak najmocniej potrafiłam. Zeszłam po schodach, i otwierając drzwi patrzyłam na Zayna który tak bardzo próbował mnie powstrzymać. Uśmiechnęłam się w jego stronę po czym wsiadając w najbliższa taksówkę skierowałam się na lotnisko. Przez całą drogę patrzyłam w szybę i myślałam o tym wszystkim co mnie tu spotkało. Kiedy Harry zaśpiewał dla mnie piosenkę, kiedy pierwszy raz nie pocałował, kiedy razem z chłopakami tak dobrze się bawiliśmy... a teraz to wszystko się skończyło.
Wysiadłam z auta i szybkim krokiem przeszłam na terminal z którego miałam odlecieć. Usiadłam na ławce czekając na samolot który miał zawieźć mnie do domu. Do odlotu miałam jeszcze godzinę. Spojrzałam przed siebie i nagle zobaczyłam chłopaka. Biegł w moja stronę, w granatowej koszuli w kratę, czerwonych trampkach i szarych jeansach.
-Amy!Poczekaj! - usłyszałam jak woła. Wiedziałam kto to jest. Poczułam jak serce bije mi coraz mocniej. Byłam taka szczęśliwa, ze znowu go widzę, nie umiałam opanować łez spływających mi po policzkach.
Znowu poczułam zapach jego ciała. Dotknęłam jego dłoni, ukryłam twarz w jego koszuli ciężko oddychając. Czułam przyspieszone bicie jego serca, i oddech.
-Proszę, nie wyjeżdżaj - szepnął mi do ucha - nie wiem co bez Ciebie zrobię.
-Nie mam innego wyjścia Niall. To co się ostatnio dzieje, zaczęło mnie przerastać. Kiedy przyjechałam Harry trafił do szpitala, potem choroba Chrisa a teraz znowu Harry... Czuję, że to nie jest miejsce dla mnie - uśmiechnęłam się lekko łapiąc walizkę stojącą obok.
-Amy - w jego oczach pojawiły się łzy- nie możesz mi tego zrobić, nie możesz teraz wyjechać. Potrzebuje Cię.
Czułam jak wszystkie emocje skumulowały się w mojej głowie. Przeczesałam włosy palcami, odchylając głowę do tyłu i ciężko oddychając.
-Niall przepraszam, ale muszę jechać - złapałam z trudem walizkę po czym pociągnęłam ją za sobą. Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Łzy spływały mi po policzkach, ale nie próbowałam ich ocierać. Serce zaczęło bić mi coraz szybciej.
-Amy! - usłyszałam jak mnie wołał ale nie odwróciłam się - Amy, proszę!
Zatrzymałam się przed wejściem. Spojrzałam na Nialla który zapłakany stał za bramką. Nie mogłam już wrócić. Dopiero teraz dotarło do mnie, że dzieląca nas barierka tak naprawdę jest granicą między nami.
Pociągnęłam walizkę za sobą, i skierowałam się do terminalu. Usiadłam na ławce, wyjęłam telefon i przeczytałam SMSa którego dostałam dosłownie przed momentem

Wróć do nas szybko. Tęsknię. Niall

 Uśmiechnęłam się szeroko, i chowając telefon do kieszeni spojrzałam na tablicę odlotów. 
-Pora na mnie - pomyślałam kierując się do samolotu. Podałam paszport mężczyźnie stojącemu przed wejściem, po czym odwracając się jeszcze raz skierowałam się do samolotu. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała wrócić do USA ale nigdy nie podejrzewałam ze stanie się to tak szybko i w takich okolicznościach. Marzenia które chciałam spełnić, dodały mi wiele siły. Opuszczając Londyn byłam szczęśliwa, że spędziłam tu kilka wspaniałych miesięcy których nigdy nie zapomnę.


***
 (z punktu widzenia Harrego)
Miałem wielkie wyrzuty sumienia które rozwalały mnie od środka. Siedząc w taksówce i wpatrując się w kropelki deszczu spływające po szybie przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie.Kiedy ją zobaczyłem, wiedziałem że to ta jedna jedyna. Kiedy przy niej byłem, moje serce zawsze biło szybciej a teraz... poleciała. Czułem, jak do oczu napływają mi łzy, ale teraz nie mogłem już nic zrobić.
-To tu - powiedziałem do kierowcy wręczając mu banknot. Otworzyłem drzwi, wyjąłem walizkę i skierowałem się do wejściowych drzwi. Zacząłem się coraz bardziej zastanawiać, czy moja decyzja jest dobra. Miałem mieszane uczucia, ale teraz nie było odwrotu.
Stanąłem przed drzwiami i zapukałem trzy razy.
-Wreszcie jesteś, myślałam że się rozmyśliłeś - Caroline powitała mnie z szerokim uśmiechem na ustach. Pocałowała mnie w usta i zaprosiła do środka.
-To może coś zjesz Harry? albo najpierw się rozpakuj, naszykowałam dla Ciebie miejsce w mojej sypialni. Mam nadzieję, że wystarczy Ci miejsca - blondynka usiadła na kanapie wskazując drzwi naprzeciwko siebie. Ze spuszczoną głową skierowałem się ku pomieszczeniu, zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na łóżku ukrywając twarz w dłoniach. Czułem, jak cała ta sytuacja zaczyna mnie przerastać, czułem że sobie z tym nie radzę, czułem... że cholernie tęsknie za Amy.
Otworzyłem swoją walizkę i zacząłem wyjmować po kolei swoje ubrania starannie układając je na półkach.Nagle coś wypadło mi z kieszeni spodni. Schyliłem się, i zobaczyłem złotą bransoletkę w kształcie serca z wygrawerowanym imieniem "Amy&Harry". Patrzyłem na nią, i z uśmiechem na ustach przypomniałem sobie jej piękną twarz, uśmiech, oczy...
-Harry, jak Ci idzie kochanie? - z rozmyślań wyrwała mnie Caroline. Nachyliła się nade mną i namiętnie pocałowała. Nie odwzajemniłem jej pocałunku, nie mogłem. Czułem,że dzieje się ze mną coś złego, że miotają mną wyrzuty sumienia tak wielkie, że nie mogłem spojrzeć na siebie w lustrze.
-Tak się cieszę, ze wreszcie nam się udało Hazza - powiedziała siadając na łóżku - nawet nie wiesz jak za Tobą tęskniłam. Myślę, że możemy powiedzieć o nas publicznie, co o tym myślisz? Jeśli oczywiście Ci to nie przeszkadza. Ta Amy nie była dla Ciebie, teraz kiedy wyjechała mam nadzieję, że skupisz się bardziej na mnie.
-Muszę wyjść, przepraszam - zerwałem się  na równe nogi, i zakładając kurtkę skierowałem się do wyjściowych drzwi.
-Harry? Co się z tobą dzieje? Myślałam, że się cieszysz że wreszcie możemy zamieszkać razem, a Ty zachowujesz się jak niedojrzały gówniarz! Gdzie idziesz?!
-Bo może ja jestem niedojrzałym gówniarzem co?! - otworzyłem drzwi i z hukiem je zamykając zbiegłem po schodach. Deszcz padał coraz bardziej a niebo zachmurzyło się na dobre. Idąc ulicą nie patrzyłem dosłownie na nic. Myślałem tylko o niej. O jej pięknych włosach, dużych oczach, szczerym uśmiechu... i uświadomiłem sobie, że tego wszystkiego już nie ma. Że to wszystko zepsułem, i dopiero teraz poczułem jak bardzo mi jej brakuje. Kiedy dotarłem do domu chłopaków przez chwilę stałem pd drzwiami zastanawiając się, czy odważę się spojrzeć im w oczy. Drzwi otworzył mi Lou, widząc przygnębienie na mojej twarzy wpuścił mnie do środka. Niall i Zayn siedzieli na kanapie oglądając film w telewizji, a Chris leżał obok nich z zamkniętymi oczami. Tomlinson przytulił mnie tak jak zawsze to robił. Nie mogłem opanować łez które spływały na jego sweter. Poklepał mnie po ramieniu, pocałował w policzek i złapał twarz w swoje duże dłonie.

-Musisz to naprawić bracie - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Schyliłem głowę i stanąłem obok kanapy. Chris leżał nieruchomo, jego oczy były jeszcze bardziej podkrążone, a twarz bladsza niż ostatnim razem.
-Jak on się czuje? - spytałam patrząc na Zayna. Mulat popatrzył na mnie i Chrisa  bez uśmiechu na twarzy
-Źle. Bardzo źle. Nie wiem, czy z tego wyjdzie Harry, a teraz kiedy nie ma przy nim Amy... nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia.
Usiadłem na kanapie obok Louisa.
-Nie wiem co mam teraz zrobić. Przepraszam Was za to wszystko, to moja wina. Jestem taki głupi, że wyprowadziłem się do Caroline... i przez to wszystko straciłem Amy.
-Młodość ma swoje prawa stary... ale czasami należy się zastanowić zanim popełni się błąd który może kogoś zranić - powiedział Louis uśmiechając się do mnie lekko.
-Nawet nie wiecie jak mnie to cholernie boli, dopiero teraz uświadomiłem sobie... jak dużo dla mnie znaczy, ale jestem idiotą - uśmiechnąłem się - i chyba nigdy się nie zmienię.
Wstałem kierując się do drzwi wyjściowych. Założyłem kaptur na głowę i odwróciłem się w stronę chłopaków
-Dziękuję - szepnąłem - i przepraszam.
Stałem na samym środku ulicy. Deszcz spływał po mojej twarzy, ubranie miałem całe przemoczone.
Drzwi od mieszkania Caroline były otwarte dlatego wszedłem z łatwością. Powiesiłem kurtkę na wieszaku w korytarzu i skierowałem się do sypialni.
Flack leżała na łóżku z rozbawionym wyrazem na twarzy. Uśmiechnąłem się lekko siadając obok niej.
-Jakiś spięty jesteś kocie - zaczęła masować mi plecy po czym rozpięła guziki od mojej koszuli zdejmując ją ze mnie jednym ruchem. Zaczęła mnie namiętnie całować, wstałem i przysunąłem się do niej ściągając z niej spodnie i podkoszulkę. Rozpiąłem jej biustonosz rzucając go w róg pokoju. Caroline siłowała się z guzikiem od moich spodni, aż w końcu udało jej się je zdjąć. Położyła się obok mnie dotykając mojego torsu. Usnęła. Leżąc wpatrywałem się w jeden punkt na suficie. Znowu czułem te cholerne wyrzuty sumienia które wykańczały mnie emocjonalnie. Delikatnie wysunąłem się spod kołdry, założyłem koszule i spodnie i skierowałem się do salonu. Krążyłem nerwowo, przeczesując włosy palcami. Uderzyłem pięścią w stół czując wewnętrzną złość.
Oparłem się o ścianę, i ze łzami w oczach zjechałem na podłogę. To co wtedy czułem, było nie do opisania. Złość, zazdrość, panika... nasilały się we mnie z każdą chwilą. Nie zakładając kurtki, wybiegłem z mieszkania. Nie wiedziałem co mną kierowało, ale wsiadając do samochodu pojechałem prosto na lotnisko. W drodze, usłyszałem wibracje telefonu.
-Harry, musisz szybko przyjechać! Szybko! Chris... boże, z nim jest coraz gorzej! Dzwoniliśmy po karetkę, musisz nam pomóc!

**************************
No i mamy 12 rozdział, w Wigilię! ♥ Wyszedł dłuuższy niż się spodziewałam, ale to chyba dobrze nie? :D Chciałam Wam życzyć Wesołych, pogodnych świąt, z rodziną, żebyście wreszcie spotkały One Direction, wzięły z nimi ślub i miały gromadkę dzieci! hahahahah Wasza Ewa :) ♥

czwartek, 22 grudnia 2011

Rozdział 11.

W drodze na posterunek policji, nikt się nie odezwał. Harry siedział trzymając mnie za rękę, Liam po raz setny oglądał jakieś zdjęcia w swoim telefonie,a  Louis skupiony prowadził samochód.
-To tutaj - szepnął dziewiętnastolatek - wysiadajcie. Styles otworzył przede mną drzwi i trzymając mnie za rękę, weszliśmy do pomieszczenia.
Kiedy Louis załatwił wszystkie formalności, policjant zaprowadził nas do specjalnego pomieszczenia. Niall siedział skulony na ławce przy ścianie, z głową schowaną w dłoniach.
-Niall! - Liam rzucił się w stronę przyjaciela - Jezu! Tak się o Ciebie martwiliśmy, chłopie!
-Niepotrzebnie - mruknął blondyn patrząc na mnie - nic mi nie jest.
-Nie jestem tego taki pewien - Jack Norris podszedł bliżej naszej grupy - Byłeś w posiadaniu narkotyków, pijany, będziesz miał poważne problemy.
Spojrzałam na Horana. Wyglądał źle, bardzo źle. podkrążone oczy, mokre włosy, przemoczone ubranie i ten wyraz twarzy który sprawiał że krajało mi się serce.
Louis złapał Horana za ramię, i wyprowadził z komisariatu. Co chwila patrzyłam na Harrego, który zupełnie niepodobny do siebie szedł -milcząc.

Dopiero około 5 nad ranem dotarliśmy do domu. Deszcz padał coraz bardziej, a ciemne chmury przykrywały londyńskie niebo. Niall nie chciał z nikim rozmawiać, do nikogo się nie uśmiechał, a kiedy zaproponowałam mu żeby z nami porozmawiał, pobiegł do pokoju.
-To może jakiś film? - spytał Zayn - z Niallem i tak nie dojdziemy do porozumienia. Musi zostać sam, uwierzcie mi. Tak będzie lepiej
Malik rozsiadł się na kanapie, Harry usiadł obok niego a Louis i Chris położyli się na sofie obok.
-Chris, wszystko dobrze? - spytałam gładząc go po policzku - Jak sie czujesz? Brałeś lekarstwa?
-Amy, spokojnie, nie denerwuj się, Ze mną jest dobrze, lepiej zajmij się Niallem - odparł spoglądając to na m mnie to na Harrego.
Złapałam szklankę z sokiem i skierowałam się na górę. Stanęłam obok pokoju Niall i lekko zapukałam czekając na reakcję.
-Mogę? - spytałam uchylając drzwi. Blondyn uśmiechnął się lekko, i zaprosił mnie do środka. Siedział na łóżku ze wzrokiem wbitym w sufit.
-Niall... chciałam z Tobą porozmawiać - zaczęłam - wiem jak się czujesz. Doskonale Cię rozumiem.
Niall nawet na mnie nie spojrzał. Zamknął podkrążone oczy i przeczesał włosy palcami.
-T było 5 lat temu. Pojechaliśmy na wakacje na Hawaje razem z rodzicami, to miały być niezapomniane wakacje... i rzeczywiście takie były. Mój brat Josh miał wtedy 5 lat, poszłam z nim do wody... wiesz byłam mała, nie przejmowałam się tym czy umie pływać czy nie, po prostu weszliśmy do oceanu. Chwilę potem, straciłam go z pola widzenia. Pamiętam jaka byłam przerażona, zaczęłam go szukać,nurkowałam pod wodę, zaczęłam krzyczeć. W końcu rodzice ... zobaczyli, że nigdzie go nie ma. Następnego dnia... policja wyłowiła jego zwłoki - otarłam łzy spływające mi po policzkach - Mama oskarżała mnie o wszystko, to była moja wina, nie przypilnowałam go... ale ja byłam dzieckiem, nie mogłam tego przewidzieć. Matka wpadła w taka depresję że z nikim nie rozmawiała, tata wyprowadził się z domu, zostawił nas, wkrótce potem rodzice się rozwiedli. Byłam zdana tylko na siebie, mama obwiniała mnie przez cały czas, ojciec nie chciał mnie znać. Co ja mogłam zrobić? Nic, Niall. Ale kiedyś obudziłam się, i pomyślałam ze muszę być silna. Muszę pokazać, że dam radę. Dla Josha.
Chłopak siedział wsłuchując się w to co powiedziałam. Otarł łzę któe popłynęła po jego policzku, i spojrzał na mnie.
-Amy... ja nie wiedziałem - szepnął załamanym głosem - nie wiedziałem. o niczym.
-Nikt o tym nie wie, nie chciałam o  tym opowiadać... nie ma się czym chwalić - uśmiechnęłam się- ale chcę żebyś wiedział, ze nawet jeśli rodzice się od Ciebie odwrócili, to musisz walczyć. Pokaż ze jesteś silny, i ze nawet bez nich dasz sobie radę.
Nie mogłam uwierzyć, ze to wszystko powiedziałam. Znałam Nialla od kilku miesięcy, a powiedziałam mu coś czego nigdy nie chciałam nagłaśniać.
-Dziękuję Ci - podszedł do mnie i przytulił mnie najmocniej jak potrafił - jesteś wspaniała.
Czułam jego przyspieszony oddech, zapach jego skóry, i dreszcze które przechodził całe jego ciało. Splotłam swoje ręce z jego dłońmi, i schowałam głowę w jego ramionach. Czułam jak płacze, jak boli go serce i jak bardzo potrzebuje wsparcia.
-Amy?! Niall?! - krzyk Harrego przywrócił nas do porządku. Brunet stał w drzwiach z przerażoną miną
-Co wy robicie do cholery jasnej?! - krzyczał. Podeszłam do niego uśmiechając się lekko
-Harry, proszę Cię, uspokój się,. My tylko rozmawialiśmy, nic więcej - szepnełam. Chłopak podszedł bliżej Nialla i stanął naprzeciwko niego. Zamachnął się po czym uderzył go prosto w twarz.
Stałam przerażona tym co przed chwilą zobaczyła. Odepchnęłam Harrego od blondyna po czym uderzyłam go z plasakacza. Złapał się za pliczek, i patrząc na mnie pokręcił głową
-Harry, uspokój się! Co Ty najlepszego zrobiłeś?! - krzyczałam. Niall stał obok mnie z rozwaloną wargą i przerażonym wzrokiem patrzył na przyjaciela. Nie mogłam pojąc, jak Styles mógł coś takiego zrobić.
-Wyjdź! - otworzyłam przed nim drzwi - W tej chwili, Harry! Wyjdź!
Chłopak z rozbawionym wyrazem twarzy zamknął za sobą drzwi. Odwróciłam się w stronę zdziwionego Horana, i przyłożyłam mu dłoń do bolącego miejsca.
-Przepraszam - szepnął - znowu, wszystko przeze mnie!
-Przestań Niall. Harry zachował się jak idiota, nie wiem co w niego wstąpiło. Jeśli ktoś jest tu winny, to tylko i wyłącznie on - wyszłam z pokoju blondyna kierując się do salonu. Louis, Zayn i Chris siedzieli na kanapie wpatrzeni w ekran telewizora.
-Widzieliście Harrego? - spytałam zdenerwowana i roztrzęsiona - wychodził?
-Przed chwilą wybiegł, coś krzycząc - zaśmiał się Zayn sięgajac po popcorn stojący na stoliku - nie mam pojęcie co z niego wstąpiło. Ostatnio często tak się zachowuje.
-Dobra, chłopcy! Czas spać, jutro premiera singla, musimy się wyspać - Lou zgasił telewizor i pomagając wstać Chrisowi zaprowadził go do sypialni na górze- Dobranoc
Pomachałam im na dobranoc, i stanęłam przy blacie kuchennym opierając się o niego plecami. Ostatnio czułam, jak bardzo zaniedbywałam Chrisa, ale te problemy które narastały z każdym dniem zaczęły mnie przerastać. Upiłam łyk wody stojącej na stole, po czym skierowałam się na kanapę. Wykręciłam numer do Harrego, ale nie odbierał. Położyłam głowę na poduszce, i zamknęłam oczy. Nie zorientowałam się kiedy usnułam. Obudziłam się około 3 w nocy, słysząc jak ktoś próbuje otworzyć drzwi od mieszkania. Podeszłam bliżej, i nagle ukazał mi się Styles. Rozbawiony, z butelką szampana w ręku, śpiewał jakieś piosenki.
-Harry - szepnęłam - piłeś?
Chłopak przytaknął, uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Dobry wieczór - oparł się o ścianę w przedpokoju - dobrze trafiłem? Jaka piękna pogoda prawda? Może pójdziemy na spacer?
Patrzyłam na niego, i czułam jak tracę do niego zaufanie. Ostatnio coś się między nami popsuło, al zauważyłam też, ze miedzy chłopakami a Harrym atmosfera także zrobiła się jakaś sztuczniejsza.
-Idź, do pokoju Harry - pociągnęłam go za ramię - Gdzie Ty w ogóle byłeś? Martwiłam się!
-Jak to gdzie? - zrobił kilka kroków stronę schodów - u mojej miłości. wielkiej miłości
-Słucham?! - spytałam zdziwiona. Chłopak podszedł bliżej mnie, i dotknął mojej dłoni. Poczułam jak dreszcz przeszywa całe moje ciało
-Jak ona dobrze całuje Amy - szepnął - Caroline. Jaka ona jest wspaniała

************************
I mamy 11 rozdział! :) Jak się podoba kochane? :) Pisałyście w komentarzach żeby w opowiadaniu było więcej Liama, Zayna tak? To się da zrobić! :D ♥ W WIGILIĘw następny rozdział! :) xxx

środa, 7 grudnia 2011

Rozdział 10.

-Co się dzieje? - razem z Niallem wbiegliśmy do domu patrząc na Harrego stojącego na schodach.
-Chris... on... - chłopak spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.
-Co z Chrisem?! - krzyknęłam zdenerwowana- Harry, co z Chrisem?
Brunet podszedł do mnie, dotknął mojej dłoni po czym mocno do siebie przytulił.
-Trafił do szpitala. Jest w śpiączce. - szepnął mi do ucha. Trzymając swojego chłopaka za rękę, spojrzałam na Niall stojącego obok mnie. W myślach zabrzmiał mi jego głos "...musi być źle, żeby potem było dobrze...
-Muszę tam jechać, natychmiast - założyłam buty nie zwracając uwagi na to w co jestem ubrana- zawieź mnie, proszę.
Nagle na schodach pojawił się Louis, z kluczykami w dłoniach. Zabrał dokumenty leżące na stole, narzucił kurtkę i podał mi moją.
-Jedziemy Amy. Harry, zadzwonię do Ciebie jak dojedziemy - skierował się do swojego przyjaciela.
Wychodząc z mieszkania poczułam płatki śniegu opadające na moją twarz. Odgarnęłam grzywkę tym samym wycierając łzy spływające mi po policzkach.
-Wsiadaj - chłopak otworzył przede mną drzwi i pomógł wsiąść do samochodu. Przez całą drogę, patrzyłam tylko i wyłącznie w szybę. W radiu leciały jakieś świąteczne piosenki, ale nie zwracałam na nie zbytnio uwagi. Lou też, chciał mnie jakoś pocieszyć, ale nie wsłuchiwałam się w jego słowa.

Przeszliśmy cały szpitalny korytarz, żeby znaleźć salę w której leżał Chris.
-Zostanę tutaj - Lou usiadł na krześle w poczekalni pokazując mi abym weszła sama. Lekko otworzyłam drzwi od sali, i skierowałam się w kierunku jego łóżka.
Wyglądał tak krucho i niewinnie. Miał wielkie podkrążone oczy, i zmęczoną twarz. Dłonie nie wyglądały już tak silnie jak kiedyś, a uśmiech z jego twarzy zniknął.
Usiadłam na skraju łóżka, i złapałam go za rękę.
-Pani jest, kimś z rodziny? - usłyszałam głos za sobą. Wysoki, mężczyzna w białym fartuchu podszedł bliżej i stanął naprzeciwko łóżka.
-Ja... - zająkałam się - jestem przyjaciółką, bliską przyjaciółką. Panie doktorze, co z nim?
Mężczyzna przewrócił kilka kartek w swoim zeszycie po czym usiadł na krześle stojącym przy ścianie.
-Będę z panią szczery, i niestety nie jest najlepiej. Robimy co w naszej mocy, ale jego stan jest zły. Jednak, mam dla pani pewną propozycję. Chris mówił, ze wolałby leżeć w domu a nie w szpitalu, i możemy mu to umożliwić ale.. jeśli będzie pod stałą opieką. - lekarz mówił do mnie zdenerwowanym głosem - Więc, gdyby pani się zgodziła Chris mógłby zamieszkać u pani w domu na jakiś czas. Myślę, ze poczułby się o wiele lepiej.
Patrzyłam to na lekarza to na przyjaciela, i nerwowo mrugałam powiekami.
-Myślę, że to będzie jak najbardziej możliwe - Louis stanął w drzwiach i popatrzył z uśmiechem na mnie. Nie spodziewałam się, ze to powie. Miałam co do tego wszystkiego wątpliwość, przecież ten dom nie był mój ani Louisa. Nie wiedziałam, czy Zayn na to wszystko pozwoli.
-Ale - zaczęłam - Lou, ja nie wiem... czy Zayn...
-Nie martw się o to Amy, to Twój przyjaciel. Zrobimy dla niego wszystko, żebyś Ty była szczęśliwa - oparł brunet pocierając moje ramię.
-Jeśli się państwo zdecydują, proszę przyjść do mojego gabinetu - lekarz wyszedł z sali zostawiając nas samych.
Wstałam i przytuliłam się do Tomlinsona. Poczułam się szczęśliwa, że trzyma się ze mną, i ze chce dla mnie jak najlepiej.
-Dziękuję - szepnęłam odwracając głowę w stronę przyjaciela - Dziękuję.


Harry, Zayn i Niall o niczym nie wiedzieli gdy karetka razem z Chrisem przyjechała do mieszkania. Nie próbowałam im tego tłumaczyć, Lou obiecał że wszystkim się zajmie. Lekarze wnieśli przyjaciela do salonu po czym położyli na kanapie.
-Jak się czujesz? - spytałam poprawiając mu poduszkę - czegoś Ci potrzeba? może wody? coś do jedzenia?
-W porządku - jego głos był strasznie słaby - dziękuję Ci.
Zamknął oczy, i oddychając ciężko próbował zasnąć. Wiedziałam ze cierpi, czułam jak cierpi i słyszałam jego ciężkie pomruki. A najgorsze było to, ze nic nie mogłam zrobić. Nie mogłam mu pomóc, nie umiałam.
-Powinnaś odpocząć - Niall położył rękę na moim ramieniu - ja tu zostanę.
-Nic mi nie jest Niall, ale dziękuję - szepnęłam wstawając z kanapy - chcesz coś zjeść? Idę do kuchni.
Stanęłam przy lodówce wyjmując produkty potrzebne do przygotowania posiłku. Czując dotyk na talii nie miałam wątpliwości kto za mną stoi
-Amy kochanie - szepnął mi do ucha
-Nie mam nastroju Harry - zaczęłam kroić pomidory potrzebne do sałatki - zrozum, proszę. Dotknął mojego policzka, pogładził kosmyk włosów który opadał mi na twarz po czym delikatnie pocałował w usta.
-Harry, przestań proszę. Nie dzisiaj! - odepchnęłam go ręką wracając do przygotowywania jedzenia. Brunet pogładził mnie po plecach, pocałował jeszcze raz uśmiechając się przy tym szeroko.
-Nic nie rozumiesz Harry? - podniosłam ton głosu - naprawdę nie mam nastroju. Uszanuj to proszę Cię.
-O co Ci znowu chodzi? Jak Cię nie przytulam jesteś wściekła, jak chcę się do Ciebie zbliżyć też źle? To czego Ty chcesz? - spojrzał na mnie zdenerwowany.
Oparłam się o blat kuchenny i spojrzałam mu prosto w oczy
-Przepraszam - spuściłam głowę łapiąc jego dłoń - ostatnio po prostu nie mam ochoty na nic, przez te wszystkie problemy najchętniej zaszyłabym się gdzieś sama żeby nikt nie miał do mnie dostępu. Mam tego dosyć, ale nie chodzi tu o Ciebie Harry - musnęłam jego policzek.
Deszcz padał coraz bardziej.Pojedyncze krople uderzały o okno znajdujące się w salonie. Styles przeczesał włosy palcami po czym rzucił się na kanapę. Rozprostował nogi i włączył telewizor tym samym odizolowując się od otoczenia
-Wychodzę, będę późno. - Horan rzucił mi przelotne spojrzenie - nie czekajcie na mnie.
-Gdzie idziesz? - spytałam wycierając ręce w papierowy ręcznik - Niall, wszystko w porządku?
Brunet wyglądał na nieco zmartwionego, ale z natury nie opowiadał o swoich problemach. Był raczej zamknięty w sobie, co często było problemem dla nas wszystkich.
-Wszystko w porządku - szepnął kierując się w stronę drzwi wyjściowych
Pobiegłam za nim łapiąc płaszcz i narzucając go na ramiona. Wychodząc poczułam jak kilka kropel deszczu spadło mi na twarz
-Niall, poczekaj - krzyknęłam za chłopakiem. Blondyn odwrócił się w moją stronę, a spod kaptura widać było tylko jego oczy. Zapłakane oczy. Odsłoniłam kaptur od jego bluzy, i zobaczyłam jak łzy spływają mu po bladych policzkach
-Boże, Niall.. co się dzieję? Co się stało? - pytałam zdenerwowana ciągle patrząc mu w oczu. Coś ukrywał. Ukrywał coś ważnego o czym nie chciał nikomu powiedzieć.
-Amy... nie potrzebuję niczyjej pomocy rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju - zapiął kurtkę i odwrócił się na pięcie.
-Poczekaj Niall! Kiedy ja byłam smutna, to zrobiłeś wszystko żeby mi pomóc pamiętasz? Teraz ja chcę zrobić to samo dla Ciebie. Pozwól sobie pomóc - szepnęłam. Nastolatek zatrzymał się, i spojrzał na moją mokrą od deszczu twarz.
-Nie możesz mi pomóc Amy, po prostu nie możesz - podał mi chusteczkę którą trzymał w kieszeni spodni.
-Zawsze jest wyjście z każdej sytuacji Niall. Chodzi o rodziców tak? Mówiłeś ze,....
-Tak, chodzi o rodziców Amy, i uwierz mi nie możesz mi w żaden sposób pomóc - przerwał mi - przepraszam.
Stałam tak sama w deszczu, patrząc jak sylwetka Nialla znika za budynkami. Czułam przygnębienie i smutek. Nie umiałam mu pomóc, a on nie ufał mi na tyle, żeby opowiedzieć co się stało.
Wchodząc do mieszkania, wpadłam na rozbawionego Louisa siedzącego na krześle obok Harrego.
-Może byście zainteresowali się Niallem co? - powiedziałam schodząc po schodach na górę - tacy z Was przyjaciele?!
Wiedziałam, ze pokój Nialla był jego prywatnością ale... musiałam wejść i zobaczyć czy przypadkiem nie zostawił żadnego listu mówiącego o tym co się stało. W pomieszczeniu panował porządek, wszystko było poustawiane na swoim miejscu.
 Usiadłam na krześle przy jego biurku i spojrzałam na e-maila widniejącego na pulpicie
" Niall, nie chcieliśmy Ci tego mówić wcześniej... ale uwierz, ze to dla nas bardzo trudny moment. Chodzi o to że... nie jesteś naszym dzieckiem. Gdy miałeś 6 lat, ktoś podrzucił Cię nam do mieszkania, nie mieliśmy wyboru i się Tobą zajęliśmy. Jak własnym synem. Wybacz, ze mówimy Ci to dopiero teraz, ale nie umielismy inaczej. Te wszystkie kłótnie spowodowane były... Tobą. Tak, Niall to przez Ciebie się kłóciliśmy z ojcem... wygląda na to, ze to wszystko Twoja wina. Niall... chcemy być z ojcem w końcu szczęśliwi razem, bez Ciebie. Dlatego... wybacz ale to koniec. Jesteś dorosły. Dasz sobie radę. Zachowuj się tak, jakby nigdy niczego nie było...  G.H

Patrzyłam na list, i nie mogłam uwierzyć w to przeczytałam. Jak oni mogli? Jak mogli oskarżyć go o wszystko? Nie mogłam zrozumieć, jak własna matka mogła tak postąpić.
Złapałam za telefon i wykręciłam numer do Nialla.
-No odbierz - szepnęłam do siebie - Niall, proszę!
Chłopak nie odebrał. Zostawiłam mu kilkanaście wiadomości na sekretarce, ale nie wiedziałam czy to coś pomoże.
-Louis, musimy poszukać Nialla! - krzyknęłam schodząc do salonu - musisz mi pomóc!
-Amy, dobrze się czujesz? - zaśmiał się popijając sok malinowy
-Jezu, nie rozumiesz?! On może sobie coś zrobić! - wybiegłam z mieszkania nie zwracając uwagi na krzyki Harrego i Louisa. Biegłam główną ulicą Londynu co chwila rozglądając się za blondynem. Nigdzie go nie było, a ludzi których pytałam zupełnie nie obchodziło o co mi chodzi.
Kiedy wbiegłam do parku, zobaczyłam kogoś kto wyglądał zupełnie jak Niall. Ubrany w czarny płaszcz, i jasne rurki siedział na ławce nad stawem. Deszcz zaczął padać coraz bardziej, ale to mi nie przeszkadzało w przedzieraniu się między drzewami.
-Niall - przytuliłam go do siebie jak najmocniej potrafiłam - Co Ty do cholery robisz? Tak się martwiłam!
-Przepraszam... - chłopak odepchnął mnie od siebie - to chyba pomyłka.
Spojrzałam na jego twarz, i dopiero wtedy zorientowałam się, ze to nie był Horan. Odwracając się na pięcie, nawet nie przeprosiłam za moją wpadkę. Biegłam dalej przez park, dzwoniąc do Nialla. Nikt nie odpowiadał, nikt go nie widział. Spojrzałam na zegarek. 22:00. Przeczesałam włosy palcami, i skierowałam się w stronę domu z nadzieją, ze chłopak już dawno do niego wrócił. Kiedy otworzyłam drzwi, czekali na mnie Liam i Louis. Stali zdenerwowani, co chwila spoglądając na siebie
-Amy, boże dobrze, ze wróciłaś. Nie ma Nialla. Nie wrócił - powiedział zdenerwowany Payne - nie wiemy co mamy robić.
-Nigdzie go nie widziałam - szepnęłam zdejmując płaszcz - zadzwońcie do niego.
Lou wyjął komórkę i wykręcił numer do przyjaciela ale po wyrazie jego twarzy widać, było że nic z tego.
-Widzieliśmy ten list... nie wierzę, ze jego matka mogła zrobić coś takiego - powiedział Liam przechodząc obok mnie - nie mogę w to uwierzyć... Boże.
Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk. Drzwi od mieszkania gwałtownie się otworzyły, i stanął w nich mężczyzna. Wysoki, przystojny facet.
-Czy to mieszkania pana Nialla Horana? - spytał grubym głosem. Louis przytaknął zbliżając się do niego
-Przychodzę w tej sprawie. Jestem komendantem policji, Jack Norison. Chciałbym poinformować, że pan Niall Horan został znaleziony przed godziną w okropnym stanie. Pijany, oraz był w posiadaniu narkotyków - powiedział aspirant - Najlepiej będzie gdy państwo sami go zobaczą. Proszę za mną.
Spojrzałam na przerażonego Liama, i poczułam jak nogi same się pode mną uginają.

**************************************
Hej hej dziewczyny! Jak wam się podoba?:) Starałam się dodać ten rozdział szybciej niz pozostałe, ale dużo pracy itp.! piszcie jak Wam się podoba! ♥♥♥


-

piątek, 2 grudnia 2011

Rozdział 9.

-No no mała, coś Ty najlepszego zrobiła? Jesteś pierwszą dziewczyną, na której Harremu tak zależy - Zayn wszedł do mojego pokoju siadając na łóżku - Mam nadzieję, ze się nie zawiedziesz.
Po wczorajszym wydarzeniu nadal czułam motylki w brzuchu, i słyszałam dźwięk piosenki którą wczoraj dla mnie zaśpiewał. Nie umiałam opisać uczuć jakie mną kierowały tamtego wieczoru, ale pierwszy raz czułam ze komuś na mnie zależy.
-Ty to powinieneś znaleźć sobie dziewczynę - zaśmiałam się ścieląc łóżko. Brunet uśmiechnął się szeroko kręcąc głową.
-To nie jest śmieszne Amy! - walnął mnie w ramię - Nawet nie wiesz jakbym chciał, ale nie mogę! Uderzyłam go poduszką w głowę, tak ze upadł na łóżko. Złapał mnie od tyłu i pociągnął, tak że upadłam wprost na niego uderzając go łokciem w brzuch
-Złaź ze mnie! - próbował wydusić z siebie jakieś słowa. Uśmiechnęłam się do niego po czym sturlałam się na podłogę i wstałam.
-Zwariowałaś?! - spytał wybuchając śmiechem - Pożałujesz!
Złapałam ubranie leżące na krześle, i poszłam do łazienki. Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do środka.
-Zayn idioto, wyłaź mi z tej łazienki! To, ze się na mnie rzuciłeś Ci nie wystarcza?! - zaśmiałam się wyglądając zza zasłony prysznica.
-Harry?! - krzyknęłam łapiąc za ręcznik leżący najbliżej mnie - Co Ty tu robisz?!
-Ładnych rzeczy się dowiaduję - uśmiechnął się - Będę musiał sobie z Zaynem poważnie pogadać. Oparł się o ścianę nie spuszczając ze mnie wzroku
-Mógłbyś wyjść? - spytałam zdenerwowana - Chciałam się ubrać. Brunet wybuchnął śmiechem zbliżając się do mnie
-Harry do cholery! - zaśmiałam się - wyłaź z stąd albo zawołam Louisa! - zagroziłam mu. Harry z kaprysem na twarzy usiadł obok prysznica tym samym informując mnie, ze nigdzie się nie rusza.
-Louis!! - wrzasnęłam tak aby chłopak mnie usłyszał. Nie zorientowałam się kiedy chłopak znalazł się w moim pokoju, a potem w łazience
-Czego?! - spytał poważnym tonem - Harry?! Co Ty tu robisz?! - zaśmiał się głośno.
-Błagam Cię Lou, weź go stąd! - poprosiłam nastolatka. Brunet spojrzał na Harrego potem na mnie i znowu wybuchnął panicznie głośnym śmiechem.
-Dobra gołąbeczki, czas Was rozdzielić! Harry do kuchni robić śniadanie, a Ty Amy idź się myć! - powiedział popychając przyjaciela w stronę wyjścia.
 -Błagam Was, nie przy śniadaniu - Liam wyglądał na zniesmaczonego gdy Harry pocałował mnie w usta gdy usiadłam z nimi.
-Jaki mamy na dzisiaj plan? - spytał Zayn spoglądając na Louisa popijające właśnie herbatę.
-Sesja zdjęciowa, wywiad dla radia i na koniec studio - odparł Liam nakładając sobie kawałek naleśnika na talerz.
-Kurdeeeee - powiedział Zayn - nie przeżyję tego dnia!
Kiedy skończyliśmy jeść śniadanie, chłopcy pobiegli do samochodu i pojechali na sesję zdjęciową do centrum Londynu.
-Trzymaj się Amy, zadzwonię potem - Harry uścisnął mnie mocno i pobiegł za przyjaciółmi. Byłam tak cholernie zadowolona, i wiedziałam że podjęłam dobrą decyzję wiążąc się z Harrym, Kiedy chłopcy pojechali, posprzątałam po posiłku po czym usiadłam na kanapie w salonie i wyciągając nogi, zamknęłam oczy próbując się zrelaksować. Ocucił mnie dzwonek do drzwi. Byłam pewna, ze któryś czegoś zapomniał, ale kiedy otworzyłam drzwi zdziwiłam się jak nigdy wcześniej.
-Chris?! Myślałam, ze wyjechałeś! - spojrzałam na blondyna stojącego naprzeciwko mnie.
-Możemy porozmawiać? - spytał uśmiechając się lekko. Wpuściłam go do mieszkania i usiadłam ponownie na kanapie. Chris stanął obok blatu kuchennego patrząc na mnie. Wyglądał jakoś inaczej, miał bladszą cerę i mocno podkrążone oczy.
-Amy, posłuchaj mnie przez chwilę - zaczął podchodząc do sofy na której siedziałam - wiem, że nie chcesz mnie znać, i nie dziwię się po tym co zrobiłem, ale... jesteś jedyną bliską osobą tutaj.
Patrzyłam na niego czekając na to co powie. Chłopak krążył po salonie zdenerwowany.
-Kilka tygodni temu dowiedziałem się czegoś, co na zawsze zmieni moje życie . Ostatnio nie czułem się najlepiej, dlatego poszedłem na badania. Ale... wczoraj odebrałem wyniki Amy.
-Chris? Co się dzieję?! - spytałam nieco zdenerwowana. Przyjaciel spojrzał na mnie jeszcze raz.
-Mam raka Amy - Zostały mi 2 miesiące życia.
Poczułam jak coś ściska mnie od środka, i jak zapadam się pod ziemię. Czułam przyspieszony oddech, i to ze serce prawie wyskakuje mi z klatki piersiowej.
-Chris?! Przestań żartować!  - krzyknęłam.
-Ja nie żartuje Amy! 2 miesiące! rozumiesz?! Chciałem Ci o tym powiedzieć, bo nikt inny nie może mi pomóc, a Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
-Boże Chris! - szepnęłam czując jak świat wiruje mi przed oczami.
-Przepraszam Cię - Chris ukucnął przede mną łapiąc mnie za rękę - chciałem, żebyś wiedziała.
Chłopak założył kurtkę i wyszedł z mieszkania nic więcej nie mówiąc. Siedziałam na kanapie patrząc w jeden punkt na ścianie. Czułam się taka bezsilna, zraniona. W uszach dzwonił mi dźwięk jego słów Mam raka Amy, 2 miesiące... 2 miesiące...2 miesiące...
Założyłam buty, kurtkę i wybiegłam z domu. Nie umiałam tam usiedzieć, musiałam się z tym przejść. Idąc przez zaśnieżone już miasto, czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Cała się trzęsłam, widziałam jedynie zamazany obraz.
-Amy?! Co Ty tu robisz?! - usłyszałam głos. Odwróciłam się widząc Harrego stojącego obok sklepu.
Nic nie mówiąc, rzuciłam się w jego objęcia zatapiając głowę w jego ramieniu
-Amy, kochanie, co się dzieje?! - pytał brunet gładząc mnie po włosach. Trzymając mnie za rękę, zaprowadził do studia gdzie siedzieli pozostali chłopcy. Zayn podszedł do mnie przytulając mocno
-Amy?!?! Boże, ktoś Ci coś zrobił? - pytał. Nic nie odpowiadałam. Dopiero gdy zostałam sam na sam z Harrym powiedziałam mu co tak naprawdę zdarzyło się dzisiaj rano. Nic nie powiedział tylko mocno mnie przytulił.
-Amy - dotknął mojego policzka - nie płacz, proszę. Chris przez to wszystko przejdzie, zobaczysz! Jest silniejszy niż Ci się wydaje.
-Harry, Ty nic nie rozumiesz?! - łzy spływały mi na ubranie - On ma 2 miesiące życie! Tylko 2 miesiące! To moja wina, to wszystko przeze mnie.
-Przestań tak mówić Amy, to nie jest Twoja wina... widocznie tak musiało być - przytulił mnie jeszcze mocniej po czym złapał za rękę i zaprowadził do domu.
Położyłam się na kanapie w salonie z głową na kolanach chłopaka. Mój przyspieszony oddech sprawiał, że płakałam jeszcze bardziej, a opuchnięte policzki zaczęły pulsować.
Chris ma dla kogo życ, rozumiesz? - szeptał mi do ucha gładząc po policzku - ma Ciebie, kocha Cię! Jesteś dla niego najważniejsza, i uwierz mi... będzie walczył z chorobą.
Czułam, jakby ktoś rzucił na mnie fatum któego nie mogłam się pozbyć. Przyjazd do Londynu niósł za sobą tylko tragedie i nieszczęścia, i chociaż chciałam dobrze to i tak spotykały mnie coraz gorsze rzeczy.

Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce obok mnie, i zobaczyłam która jest godzina. 2 nad ranem. Narzuciłam bluzę i zeszłam po cichu do salonu.
-Nie śpisz? - usłyszałam głos za sobą,.
-Nie mogę - szepnęłam do chłopaka. Niall stał naprzeciwko mnie w samych bokserkach przez co poczułąm się jeszcze bardziej niekomfortowo.
-Niall, idź do łóżka. Jutro macie wielki dzień, musisz się wyspać - powiedziałam schodząc po schodach. Chłopak skierował się za mną poczym nalał do dwóch szklanek coca-colę light.
-Nie mogę Cię samej zostawić, mam swoje zasady - usmiechnął się - Chcesz pogadać... czy coś?
Uśmiechając się do mnie sprawił, ze i ja poczułam się lepiej.
-Kochany jesteś, ale... lepiej będę jak pobędę sama... nie chcę zamęczać Cię swoimi problemami - złapałam szklankę i wyszłam na taras. To było moje ulubione miejsce w całym domu. Piękna panorama zaśnieżonego Londynu nocą sprawiała, że czułam się o wiele bardziej spokojniejsza. Poczułam jak Niall siada obok mnie wbijając wzrok w to samo miejsce co ja.
-Wiesz... czasami sobie myślę, że ktoś tam na górze chce mi odebrać wszystko na czym mi zależy. Najpierw wypadek Harrego, teraz choroba Chrisa - płatki śniegu spadały na nasze ubrania. Blondyn siedział w milczeniu popijając napój.
-Czasami po prostu musi być źle, żeby potem było dobrze Amy. - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem - od Ciebie zależy, czy się poddasz czy też nie. Dobrze wiem o czym mówię. Przed moim występem w X Factorze, codziennie wracałem do domu i słuchałem jak rodzice kłócą się o byle co. Moze wydaje Ci się to głupie, ale ja po prostu miałem tego dosyć. Czułem że pewnego dnia nie wytrzymam, i rzucę to wszystko... tak Amy... chciałem po prostu zniknąć z tego świata, nie umiałem tego wytrzymać. Nikomu o tym nie mówiłem, bo nie ma się czym chwalić... ale doskonale wiem co to znaczy być w czarnej dupie!
Słuchałam tego co mówi, i zdałam sobie sprawę ile ten z pozoru cichy i zamknięty chłopak przeżył.
-Nie wiedziałam o tym... - spojrzałam na jego spuszczoną głowę. Nigdy nie miałam okazjii z nim porozmawiać, a teraz cieszyłam się że mnie rozumie.
Nagle z rozmyślań wyrwał mnie przeraźliwy krzyk dochodzący z mieszkania:
-AMY! BOŻE! AMY! DO CHOLERY JASNEJ!

*****************************************
hej hej kochani! ♥ Strasznie strasznie przepraszam, że miałam taką długą przerwę ale ostatnie tygodnie były strasznie cieżkie, miałam mnóstwo nauki w szkole, wystawianie ocen itp. Także przepraszam! Mam nadzieję, ze rozdział się podoba :):) ♥☻